Lotnicze Pogotowie Ratunkowe musi od kilku dni zmagać się z konsekwencjami ataku hakerskiego. Atakujący zażądali nawet 390 tys. dolarów za odszyfrowanie danych. Jak zapewnia dyrektor LPR, "od chwili ataku nie było ani jednego zawieszenia dyżurów z jego powodu".
Specjalne oświadczenie zostało opublikowane w poniedziałek na Facebooku.
- Jest to zamach na jednostkę, która każdego dnia niesie pomoc ludziom - chorym oraz poszkodowanym w wypadkach i nagłych zachorowaniach. Po raz pierwszy w historii LPR ktoś próbował zachwiać działanie Śmigłowcowej Służby Ratownictwa Medycznego oraz lotniczego transponu sanitarnego - czytamy.
Był to atak typu ransomware, co oznacza, że hakerzy zablokowali dostęp do danych, którymi dysponował LPR. W zamian za ich odszyfrowanie zażądali okupu w wysokości 390 tys. dolarów. Jednak dyrektor prof. Robert Gałązkowski nie podjął nawet negocjacji w tej sprawie.
- Pragniemy zapewnić, że od chwili ataku nie było ani jednego zawieszenia dyżurów z jego powodu. Wszystkie wezwania do misji ratunkowych i transportów są na bieżąco realizowane. Służby IT Lotniczego Pogotowia Ratunkowego od 14 lutego 2022 roku 24 godziny na dobę współpracują z państwowymi i zewnętrznymi jednostkami po to, by jak najszybciej odbudować uszkodzoną infrastrukturę teleinformatyczną - pisze w oświadczeniu LPR.
Jak przekazał portal niebezpiecznik.pl, według nieoficjalnych doniesień, jeden z pracowników LPR miał kliknąć na złośliwy załącznik. W nocy z 13 na 14 lutego miały przestać działać kluczowe dla ratowników systemy, w tym ten służący do przesyłania informacji dotyczących interwencji.
Informatycy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego próbują własnymi siłami przywrócić sprawność zaatakowanych systemów.