Mówi się o nich masochiści albo dziwolągi. Kim są ludzie oddający się dawnym rytuałom podwieszania ciała? Co pcha ich w kierunku tak makabrycznych wyczynów?
Na fanów suspension, czyli podwieszania ciała za haki, trafiłem w Internecie. Zaciekawiłem się, jak można chcieć zadawać sobie ból. Po co to komu? Spytałem o to jedną z osób zajmujących się na co dzień sztuką body suspension, przedstawiającą się nikiem Katarzyna Miss Wenflon.
Taka sztuka
Katarzyna z zawodu jest piercerką. Prowadzi w Bielsku-Białej studio tatuażu i piercingu. Team, w którym działa, nazywa się Hooked Friends. Na pomysł stworzenia grupy wpadła razem ze znajomymi w 2008 roku.
– W kwietniu tego roku w Łodzi odbyło się pierwsze w Polsce spotkanie ludzi zainteresowanych podwieszaniem – mówi Miss Wenflon. – Pod czujnym okiem Havee Fjell, który jest performerem i artystą zajmującym się podwieszaniem, uczyliśmy się, jak podwieszać, a ponad 20 osób zaznało przyjemności zawiśnięcia na hakach.
- Według mnie suspension można traktować dwojako: jako środek wyrazu artystycznego i jako szeroko rozumianą odmianę sztuki zdobienia ciała poprzez nacinanie, zadrapywanie lub wypalanie wzorów. My sięgamy do tego rytuału w trakcie naszych pokazów. Chcemy przekazywać różne treści. Zazwyczaj powiązane z ludzką cielesnością i bólem.
Taka grupa
Czymś innym są zamknięte imprezy, bez widowni, na których ludzie praktykujący podwieszanie ćwiczą we własnym gronie. Wrażeniami wymieniają się potem na blogach poświęconych tatuażom.
– Interesowałam się tym tematem, podczytując wiadomości w Internecie, a o pierwszym spotkaniu dowiedziałam się z forum internetowego traktującego o modyfikacjach ciała – opowiada Miss Wenflon.
W Polsce funkcjonują obecnie dwie takie grupy. Zajmują się one zarówno podwieszaniem ludzi, jak i występami.
– Nasz Hooked Friend liczy cztery osoby. Oprócz mnie udziela się w nim xRonix, piercer i modyfikator z Krakowa, Ewa z Wrocławia oraz Kuba zajmujący się wspinaczką, który jest naszym technikiem. A wokół teamu funkcjonuje grupa naszych bardzo dobrych znajomych pomagających nam przy pokazach i imprezach.
Taka historia
Jak przekonuje Kasia, korzenie podwieszania sięgają pierwotnych rytuałów w Ameryce Północnej i Indiach, natomiast współcześnie w latach 70. ubiegłego wieku wykorzystywał je w swoich pokazach australijski performer Stelark. Według niego, miał to być kolejny etap w oświeceniu człowieka.
– Ile osób podwieszających się, tyle motywacji do takiego działania – mówi Miss Wenflon. – Niektórzy pragną pokonać bariery własnego ciała, inni traktują to jako swoisty rytuał przejścia, dla innych jest to forma medytacji. Te odczucia są indywidualne dla każdej osoby. Czasem kończy się tylko na bólu. Ja odczuwam euforię i natłok emocji, ogromną radość. Są to tak silne odczucia, że trudno je opisać słowami.
Kultura suspension zaczyna być popularna za sprawą filmów wypuszczanych na ekrany kin, między innymi "Flesh and blood”, "Horseman” czy "Hellraiser”. Jednak Katarzyna podkreśla, że podwieszanie nie jest dla każdego.
– Ja od wielu lat zajmuję się piercingiem i modyfikacjami ciała – mówi. – A suspension wymaga wiedzy z zakresu anatomii i fizjologii, co jest też niezbędne w przekłuwaniu ciała.
Taki ból
Miss Venflon podkreśla, że każda ingerencja w ludzkie ciało jest powiązana z bólem.
– Przy zakładaniu haków używa się igieł do przekłucia ciała, co jest bolesne.
Samo podwieszanie też często jest związane z bólem. W przypadku pokazów podwieszane są osoby mające wysoki próg bólu i wcześniejsze doświadczenia z podwieszaniem.
A co z poczuciem estetyki? Bez wątpienia jest to makabryczny widok i niejednego widza może przyprawić o mdłości.
– Makabryczność jest tu pojęciem względnym. Odbiór zależy od widza. Zazwyczaj osoby obserwujące nas przy pracy czy w trakcie pokazu nie są przypadkowe – odpowiada Katarzyna.
Taka moda
Psycholog Dariusz Przycki uważa, że młodzież zawsze szuka nowych doznań. Próbuje w ten sposób odnaleźć swoje miejsce w życiu i swoje "ja”.
– W młodym wieku takie działanie nie jest świadome. Podstawą jest brak wzorców we współczesnym świecie – tłumaczy. – Wynika to najczęściej z braku kontaktu z rodzicami. Jeszcze kilkanaście lat temu takie zachowanie nie byłoby możliwe.
Według niego, tego rodzaju zabiegi wynikają z ekstremalnej potrzeby zwrócenia na siebie uwagi bądź zrobienia na przekór rodzicom.
– Większość z tych osób dorośnie i wyrośnie z tego, przestanie być outsiderami, założy rodziny pójdzie do pracy. Niepokojący mogą być tylko osobnicy starsi, którzy w ten sposób dążą do samounicestwienia – zaznacza psycholog. – W skrajnych przypadkach takie zachowanie może prowadzić do śmierci.