Nie żyje Marek Edelman, ostatni żyjący przywódca powstania w getcie warszawskim, "strażnik żydowskich grobów" jak sam o sobie mówił.
Po wojnie jako jedyny z ocalałych członków Żydowskiej Organizacji Bojowej, nie wyjechał z Polski. Miał na to jedną odpowiedź: "Tutaj pochowany jest mój naród. Zostałem, bo jestem strażnikiem żydowskich grobów".
Na stałe zamieszkał w Łodzi, pracował jako lekarz kardiolog. Tak wiele śmierci oglądał w tak młodym wieku, że zostać lekarzem i walczyć ze śmiercią wydało mu się jedynym możliwym wyborem. Był lekarzem z prawdziwego zdarzenia, wybitnym diagnostą.
Zaraz po wojnie wydał niewielką książeczkę "Getto walczy", rodzaj sprawozdania z udziału Bundu w powstaniu w getcie, "dokument - jak napisała we wstępie Zofia Nałkowska - zbiorowej mocy ducha, ocalonej z największej klęski, jaką znają dzieje narodów".
W latach 70-tych zaczął działać w opozycji demokratycznej. Wchodził w skład zarządu NSZZ "Solidarność" Ziemi Łódzkiej. W stanie wojennym był internowany.
Pod koniec lat 80-tych należał do Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie, później był członkiem Ruchu Obywatelskiego-Akcji Demokratycznej, Unii Demokratycznej, Unii Wolności i Partii Demokratycznej.
Zmarł 2 października 2009 r. Miał 87 lat.