Chcesz zarobić kilkadziesiąt, kilkaset złotych więcej? Poproś szefa, by grudniową pensję wypłacił ci w styczniu. Opłaci się, bo od nowego roku podatki będą niższe.
W niektórych firmach nie trzeba nawet składać wniosków do księgowości. W nich płace za dany miesiąc wypłacane są na początku kolejnego. Tak rozlicza się z pracownikami m.in. Emperia Holding SA (właściciel m.in. sieci Stokrotka), która zatrudnia ponad 11 tysięcy ludzi. Podobne zasady panują w lubelskim Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji, gdzie wypłaty przelewane są do dziesiątego dnia kolejnego miesiąca.
- Również nasi pracownicy dostaną grudniowe pobory między 1 a 10 stycznia - mówi Artur Wasilewski z kopalni Bogdanka. Firma zatrudnia 3700 osób. Każda z nich dostanie noworoczną "podwyżkę”. Nie będą to małe sumy, bo większość pensji w kopalni mieści się w przedziale od 5 do 7 tysięcy złotych. I górnicy, zamiast 30-procentowego podatku, zapłacą 18-procentowy. Każdy z nich na takiej operacji zyska co najmniej 500 złotych.
- Zyskuje każdy - mówi Paweł Majtkowski, doradca finansowy z firmy Expander. - Oczywiście proporcjonalnie do zarobków. Najwięcej skorzystają osoby, których dochody są na granicy stawek podatkowych. Dzięki takim przesunięciom mogą spaść np. z drugiej do pierwszej. A to już spory zysk.
Niektórzy obawiają się jednak reakcji fiskusa. Niepotrzebnie. - Podatki płacimy tylko od wypłaconych wynagrodzeń - mówi Maria Wójcik z II Urzędu Skarbowego w Lublinie. - Nie będzie żadnych konsekwencji, jeśli pracodawca przesunie wypłatę grudniowych pensji.
- Za mało oszczędności, za dużo formalności - kwituje Barbara Skórska z Działu Rachuby i Płac Lubelskich Zakładów Energetycznych. - Jesteśmy zbyt duża firmą, by przeprowadzać takie operacje. Poza tym korzyści dla pracowników byłyby niewielkie.