Polscy himalaiści dotarli już do bazy pod K2, drugiego najwyższego szczytu świata, którego zimą nikt jeszcze nie zdobył. Wśród 13 śmiałków jest Piotr Tomala z Lublina.
Ekipa 29 grudnia odleciała z warszawskiego Okęcia do Islamabadu. Ze stolicy Pakistanu ekspedycja ruszyła w kilkudniową podróż do Askole – ostatniej wioski na trasie, do której można było dojechać samochodem. 3 stycznia uformowali karawanę i rozpoczęli tzw. trekking, czyli przemarsz w kierunku planowanej bazy na wysokości ok. 5,1 tys. m. n.p.m. (K2 liczy dokładnie 8611 m n.p.m.). Według wstępnych szacunków, miał on zająć kilkanaście dni.
– Kolejnych trzech-czterech dni będziemy potrzebowali na zorganizowanie bazy i zaaklimatyzowanie się. Po tym będziemy gotowi do rozpoczęcia akcji górskiej. Wydaje się, że będzie to nie wcześniej, niż koło połowy stycznia – mówił nam dzień przed odlotem Piotr Tomala.
Część tych założeń udało się jednak zrealizować dużo wcześniej, bo członkowie ekipy do bazy dotarli 9 stycznia. – W początkowych dniach karawany warunki pogodowe były nieco gorsze, niższe temperatury oraz zachmurzenie, jednak im wyżej tym pogoda poprawiała się – informuje Krzysztof Wielicki, kierownik wyprawy.
Podczas trekkingu, polskim himalaistom towarzyszył mróz sięgający minus 25 stopni. Temperatury w bazie wynoszą w dzień ok. minus 15 stopni Celsjusza, a w nocy sięgają nawet minus 25 stopni.
– Pogoda sprzyja. Wiatr, przyklejony do wierzchołków nie schodzi na morenę, czasem tylko życie utrudniają podmuchy do 50 km/h, a te nie są w stanie zniszczyć bazy – czytamy w opublikowanym w sobotę raporcie z dziennika wyprawy. Ekipie dopisują humory: – Kucharz wychodząc z siebie gotuje, jak na stół królewski: pizza, makarony, pieczenie z yaka, no i ryż... duuużo ryżu. Tylko ta monotonia śniadań, jajko smażone, ciapati, naleśnik, jajko jako omlet... – piszą himalaiści.
Do tej pory odbyły się dwa wyjścia ponad bazę. W drugim z nich uczestniczył m.in. Piotr Tomala. W tej chwili celem jest tzw. poręczowanie, czyli wykonanie drogi prowadzącej do mającego powstać na wysokości ok. 5,9 tys. m. n.p.m. pierwszego obozu. W ciągu dnia członkowie wyprawy mają na to niespełna siedem godzin. Jak czytamy w ich relacji, wschód słońca ma miejsce ok. 8.40 czasu miejscowego (12.40 czasu polskiego). Ok. 15.40 słońce zachodzi, a himalaiści chowają się do namiotów.
– W niedzielę tracker (urządzenie nawigacyjne, jakie mają ze sobą członkowie ekipy – przyp. aut.) nie pokazywał aktywności na górnym fragmencie, więc prawdopodobnie w wyjściu z bazy mogła przeszkodzić pogoda – relacjonuje Michał Leksiński, rzecznik prasowy Narodowej Zimowej Wyprawy na K2. – Do tej pory udało się osiągnąć wysokość ok. 5,5 tys. m. Do pierwszego obozu brakuje więc ok. 400 metrów, ale w kontekście wiatrów i temperatury, to relatywnie dużo. Ciężko wyrokować, czy obóz uda się postawić w tym tygodniu, ale prognozy pogody są całkiem niezłe.
Jak dodaje rzecznik, uczestnicy ekspedycji czują się dobrze. Obecnie w bazie trwają m.in. prace przy montażu anteny satelitarnej. Po jej zainstalowaniu powinna zwiększyć się częstotliwość i jakość przekazywanych relacji.