W środę rano objął urząd ministra infrastruktury, a już kilka godzin później był w Lublinie by „wypić piwo, które nawarzyli jego poprzednicy”. Dariusz Klimczak spotkał się z przedstawicielami branży transportowej w związku z protestem na granicy w Dorohusku.
Przypomnijmy: przewoźnicy protestujący na przejściu granicznym w Hrebenne oraz z zakończonego protestu w Dorohusku domagają się m.in. wprowadzenia zakazu rejestrowania w Polsce firm transportowych z zagranicznym kapitałem i zlikwidowania ukraińskiego systemu kolejki elektronicznej.
– Przyjechałem tutaj, do samego źródła wysłuchać kwestii, które trzeba rozwiązać, żeby zażegnać ten kryzys. To jest pierwsze spotkanie z serii, które muszę wykonać żeby wyjść naprzeciw oczekiwaniom polskiej gospodarki i polskiego przedsiębiorcy – powiedział przed spotkaniem z przedstawicielami strajku minister infrastruktury Dariusz Klimczak.
Kolejny z protestów przewoźników na granicy rozpoczął się 6 listopada. Zakończył się raptownie 11 grudnia po decyzji wójta gminy Dorohusk, Wojciecha Sawy, który w poniedziałek ogłosił zakaz kontynuacji protestu. Przewoźnicy złożyli do sądu odwołanie od decyzji włodarza. Sąd ma 30 dni na rozpatrzenie sprawy. Złożyli także wniosek o zorganizowanie nowego protestu. Wójt wydał decyzję odmowną. W tym przypadku, czy decyzja odmowna była właściwa, odpowiedź dostaną po 24 godzinach. Podczas środowego spotkania rozmawiać chciały obie strony.
– Liczymy na to, że to spotkanie będzie konstruktywne. Już dość długo stoimy na tych granicach i liczymy na to, że pan minister przywiózł nam dzisiaj jakieś dokumenty, które pozwolą nam jakoś konkretnie rozwiązać problemy naszych firm. Słyszeliśmy już wiele pięknych słów, czekamy na czyny – mówił Tomasz Borkowski, przewoźnik oraz członek komitetu obrony przewoźników i pracodawców transportu.
Rozmowy trwały blisko 2 godziny. Jak określiły obie strony, była to rzeczowa i twarda męska rozmowa.
– Odczuwam, że przewoźnicy byli zaniedbywani i pomijani, a ich argumenty nie były wysłuchiwane. A jeżeli ktoś z tym państwem rozmawiał, to przedstawiał swoje argumenty. Ja przyjechałem tutaj w zupełnie innej formule – wysłuchać argumentów tych państwa. Zanotowałem szereg argumentów, będę chciał je przedstawić również także tym stronom z którymi będę rozmawiać – mówił po spotkaniu minister Klimczak. Zapowiedział także spotkania dotyczące monitorowania umowy pomiędzy UE, a Ukrainą. Nowy minister chce także spotkać się ze swoim odpowiednikami ze strony ukraińskiej.
Dariusz Klimczak wysłuchał, zanotował i obiecał zajęcie się uwagami, które zgłosili protestujący przewoźnicy. Zapowiedział także, że w tej sprawie podejmie współpracę z innymi obszarami funkcjonowania państwa, a także swoimi odpowiednikami ze strony innych państw.
– My wszyscy chcemy pomagać Ukrainie, natomiast odpowiedzialnością państwa polskiego jest zwrócenie uwagi na tych, którzy dzisiaj stanowią solidny trzon polskiej gospodarki, a nim jest transport – mówił minister infrastruktury. Zwrócił uwagę na to, że zaczęło się od protestu przewoźników, ale ta sytuacja odbija się także na inne branże.
Minister Klimczak zapowiedział, że jego działania będą szanować zarówno umowę, wartości jaką jest wspólny rynek, chęci pomocy Ukrainie, ale uwzględniające interesy polskiego przedsiębiorcy.
Przewoźnicy zwrócili także uwagę na problemy znajdujące się po stronie ukraińskiej. Minister obiecał, że przekaże je swojemu ukraińskiemu odpowiednikowi.
– Jesteśmy po wielu miesiącach batalii o transport. Co kwartał dostawaliśmy jakąś garść obietnic, a później okazywało się, że z tych obietnic wynika niewiele. Dajemy panu ministrowi Klimczakowi duży mandat zaufania. W naszej opinii rozmowy są konstruktywne i widzimy zrozumienie dla naszych postulatów. Mamy nadzieję, że w końcu będziemy mieć ambasadora naszych spraw – mówi Rafał Mekler.
Na razie nie będzie zawieszenia protestu. Jak mówi Mekler „minister potrzebuje lewara, pokazującego problem, z którym pojedzie do Brukseli”. Przewoźnicy złożyli zgłoszenia kolejnych protestów i zapowiadają kolejne. Aby pokazać chęć współpracy, przewoźnicy w Korczowej w ramach dobrej woli przepuszczają przez granicę więcej aut niż jest zgłoszone w proteście.
– Trzeba wyraźnie podkreślić to, że gestów dobrej woli z naszej strony już było kilka. A co zrobiła strona ukraińska? Wynajęła kancelarię prawną, która na ich zlecenie wystosowała do władz samorządowych 3 wnioski o cofnięcie pozwolenia na manifestację – wskazał Waldemar Jaszczur, przewodniczący komitetu obrony przewoźników i pracodawców transportu.
– Pomysł jest taki, że będziemy na odcinku pomiędzy granica a Chełmem co 300 metrów zgłaszać kilka lub kilkanaście protestów – tłumaczy Mekler. – Wiadome, że wójt będzie te wszystkie wnioski oddalał, ale te wnioski będą rozpatrywane w sądzie w trybie 24-godzinnym przez losowych sędziów. Prawo statystyki i rachunek prawdopodobieństwa jest po naszej stronie.