To miała być optymistyczna historia o tym, że tak jak ludziom, tak i zwierzętom udaje się umykać śmierci. Lucky'emu raz się udało.
– Wtedy zobaczyłam wystający z piachu pyszczek jakiegoś zwierzątka – opowiada pani Katarzyna. – To był mały piesek, którego ktoś chciał zakopać żywcem! Nad ziemią zostawił mu tylko nosek... Pieska, jeszcze ślepego, udało się odkopać. Żył. Trafił do domu siostry pani Katarzyny. Szczeniaczkiem serdecznie zajęła się siostrzenica, Ewa Lisiecka.
Pierwszą noc była trudna.
– Pies tęsknił za mamą, a my byliśmy cały czas zszokowani, że przeżył, mimo iż ktoś chciał mu wyrządzić taką krzywdę. Powiadomiliśmy o tym wydarzeniu Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Byliśmy też u lekarza, który sam był zszokowany takim cudem. Bo w tych kategoriach trzeba rozpatrywać to, że pies przeżył... – opowiada Ewa Lisiecka.
Piesek, zbadany przez lekarza, dostał specjalne mleko dla osieroconych zwierząt, którym karmiono go przez małą buteleczkę. – Ma niesamowity apetyt – mówi Ewa Lisiecka. – Je i śpi, jest przy tym taki słodki, taki grzeczny i wspaniały...
Chociaż w jej rodzinnym domu nie planowano drugiego psa (starszy, podwórkowy, jest już z nimi od lat) uratowany szczeniaczek chwycił wszystkich za serca. – To niesamowita historia takie ocalenie... – mówi pani Ewa. – On jest prawdziwym szczęściarzem. I tak dostał imię Lucky.
I widać było, że Lucky to szczęściarz podwójny, bo uratowany, wykopany z ziemi, trafił do ludzi kochających zwierzęta.
Jak tak można
– Jestem wstrząśnięta tym, co odkryła pani Katarzyna – mówi Anna Skowrońska z włocławskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Zdaniem Anny Skowrońskiej takie makabryczne znalezisko w pobliżu pchlego targu może mieć jakiś związek ze sprzedawanymi tam zwierzętami.
Obrońcy zwierząt we Włocławku już niejednokrotnie apelowali o zlikwidowanie tego procederu.
– Pieski trzymane są w małych klatkach, często bez picia i jedzenia. Nawet w mrozy widziałam wiele razy zwinięte w kłębek małe tulące się do siebie kuleczki – mówi i Anna. – Jak można traktować zwierzęta tak przedmiotowo? I co się później z nimi dzieje, jeśli nie uda się ich sprzedać?
I wspomina, że jakiś czas temu do TOZ trafiły trzy kocięta, porzucone w śmietniku na terenie jarmarku staroci. – Łza się w oku kręci na samo wspomnienie.
Smutny SMS
"Pani Renato, przed chwilą Lucky - Szczęściarz zmarł. Byliśmy z nim dziś trzy razy u weterynarza, bo miał zapalenie płuc. Dostawał leki. Nie pomogło. Jest nam strasznie przykro. Nie jesteśmy w stanie go pochować, tym bardziej w ziemi, z której został wyrwany. Ewa”.
Zobacz film z tego wydarzenia