Wraca ważne połączenie atlantyckie, z którego bardzo często korzystali także mieszkańcy Lubelszczyzny. Chodzi o niezwykle popularną linię Chicago–Kraków.
Rozmawiamy z prezesem Air Italy Polska Mariuszem Szpikowskim.
Dlaczego zdecydowaliście się uratować to połączenie?
– Powodów jest wiele. Przede wszystkim taki, że jest to sprawa dla Polski – w naszym rozumieniu – honorowa. Jeżeli ktoś przecina bezpośrednią więź komunikacyjną łączącą najbardziej aktywny w emigracji do Ameryki region Polski z największym ośrodkiem osiedleńczym tej emigracji w Stanach Zjednoczonych, to decyzji tej nie można zrozumieć, a motywów rozszyfrować. Rozumiem więc protesty zarówno po stronie polskiej, jak i amerykańskiej organizowane przez rodaków.
Po drugie, uważaliśmy, że dynamicznie rozwijający się, piękniejący i z coraz większym sensem zarządzany Kraków, jak też cały region powinien posiadać coraz więcej bezpośrednich połączeń ze światem, a nie coraz mniej. Nie muszę przypominać, że Wieliczka, Zakopane, papieskie Wadowice czy zmuszający do refleksji Oświęcim, to nie są jakieś prowincjonalne dziury, a miejsca, gdzie ludzie chcą przyjeżdżać i to w sposób jak najłatwiejszy, bo inaczej pojadą gdzie indziej.
Po trzecie, uznaliśmy, że ta część Polski wymaga promowania za oceanem w Stanach i Kanadzie ze względów historycznych, kulturalnych i prestiżowych.
Oczywiście jesteśmy przekonani, że wszystko, co wyżej, da się skutecznie połączyć z zasadami ekonomii rynkowej.
Górale w Chicago już mówią, że spadliście ze swoją pomocą, jak z... nieba?
– Oczywiście można odwoływać się i do tego miejsca, ale przede wszystkim wykonana została gigantyczna praca nie tylko po naszej stronie, ale także po krakowskiej. Prezydenta miasta Jacka Majchrowskiego, marszałka małopolskiego Tomasza Sowy i prezesa portu lotniczego Kraków Airport Jan Pamuły.
Kluczowe było też znalezienie partnera "transatlantyckiego”, w którą to rolę weszło kanadyjskie biuro podróży Panorama Travel&Tours. Trudny do przecenienia udział w powodzeniu przedsięwzięcia mają także ambasady Kanady i Stanów Zjednoczonych.
Kraków też się cieszy…
– A my z nim. Żeby była jasność, nasza linia nic od miasta nie bierze. Jedynym oczekiwaniem jest, aby miasto i region zainwestowały w promocję samych siebie za oceanem, zachęcając do odwiedzania nie tylko rodzimych Polonusów, ale także ludzi nie związanych dotąd z Małopolską, a najlepiej rodowitych Amerykanów i Kanadyjczyków, którzy nie mają związków z Polską. Jeżeli uda im się takie zwiększone potrzeby wygenerować, a my przewieziemy jakąś część gości, będzie miło.
OK. Polonusi i Amerykanie w jedną, a drugą stronę?
– Spodziewamy się, że z Polski zaczną latać ludzie nie tylko w odwiedziny do rodziny, ale także zwiększy się udział w przewozach normalnej turystyki objazdowej po Ameryce. Czasy, kiedy Polak gnał do Ameryki tylko po dolary mamy za sobą. Pozycja złotówki jest taka, że coraz częściej lata się do Stanów na zakupy, albo żeby zwiedzać.
Z kolej rynek Unii Europejskiej oferuje pracę znacznie bliżej i za lepsze pieniądze niż Ameryka. Jeżeli więc rodacy latają zwiedzać Chiny, Indie czy Kenię, to być może będą częściej korzystać z podobnej oferty amerykańskiej.
Uprzedzając być może pytanie o wizy, odpowiem, że status tych, których stać będzie na turystykę po Ameryce, na ogół pozwoli na uzyskanie wizy bez kłopotu. Są też programy wymiany z USA i Kanadą, w ramach których corocznie wyjeżdża młodzież, studenci, naukowcy, artyści...
Możemy się dowiedzieć czegoś więcej o waszej linii?
– Air Italy Polska działa od 2007 roku. Jest linią, z siedzibą w Warszawie, opierającą swoje operacje o Międzynarodowy Port Lotniczy Fryderyka Chopina na Okęciu. Realizująca także operacje z portów regionalnych w Katowicach, Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku i aktualnie także w Krakowie.
Jesteśmy częścią grupy Air Italy Group, założonej przed kilkunastu laty przez kapitana Giuseppe Gentile. Naszą specjalnością są rejsy do portów lotniczych basenu Morze Śródziemnego, a także odległych portów egzotycznych. Naszym najważniejszym atutem jest fakt, że jesteśmy najdłużej działającą na polskim rynku linią czarterową, W dodatku, w dwóch kolejnych latach 2009 i 2010 wyróżnianej "Laurem Klienta” dla najlepiej ocenianego przewoźnika lotniczego.
Co jest waszym atutem?
– W czasach, kiedy większość linii tnie koszty poprzez obniżanie standardu usług, Air Italy Polska pragnie zachowywać najwyższy możliwy standard usług i najwyższe międzynarodowe standardy bezpieczeństwa. Kapitanem naszego samolotu może zostać pilot, który ma wylatane minimum 5 tysięcy godzin, podczas gdy w innych liniach jest to możliwe po czasie nawet o połowę krótszym.
Nasi piloci to przede wszystkim Polacy, ale także Włosi. Stewardessy są Polkami. Słyną z uprzejmości i kultury. Trzymamy się żelaznej zasady, że personel pokładowy jest dla pasażerów, a nie odwrotnie, co daje się coraz częściej zauważać u innych przewoźników.
Jaką flotą dysponujecie?
– Są to samoloty Boeinga. W średniodystansowej, wąskokadłubowej wersji 737-800 zabierają 170-180 pasażerów i długodystansowe, szerokokadłubowe 767-200 i 767-300, mogące zabierać 250-300 podróżnych. Loty transatlantyckie do Chicago i Hamilton będziemy obsługiwać modelem 767-200 z 241 miejscami w klasie ekonomicznej i dwunastoma w biznesowej.
Skąd wybór Hamilton, a nie Toronto?
– To żadna tajemnica. Odległość do Toronto nie jest duża, za to znacznie bliżej do amerykańskiego Buffalo, silnego ośrodka polonijnego, o którego potrzebach dotąd nie myślano.
W jakie dni tygodnia będziecie latać? Kiedy zaczynacie?
– Loty do Chicago rozpoczną się 25 maja i będą realizowane w poniedziałki i środy. Do Hamilton będziemy latać w piątki, od 27 maja. Ten sam samolot będzie także wykonywał rejsy do Hamilton z Pragi i Budapesztu.
Jakie ceny zaoferujecie?
– Wierzę, że pozwolą one na zapełnienie pokładów do ostatniego miejsca. Biletami zajmuje się w naszym przedsięwzięciu Panorama Travel&Tours. Mają dobrą orientację rynkową i z pewnością będą dbać, żeby cena była ważnym motywem wybory naszej linii wraz oczywiście z atutem lotu bezpośredniego, w doskonałej atmosferze i z tradycyjnie polskimi potrawami.
Planujecie następne trasy transatlantyckie? Nowy Jork? Miami?
– Za wcześnie mówić... Strategią naszej linii jest odpowiadanie na potrzeby rynkowe, jakie się wyłaniają, a nie na ściganiu na siłę z innymi.
Podobno przylatuje Pan niebawem do Stanów i będzie chciał się Pan spotykać nie tylko z pośrednikami sprzedaży biletów, ale także polonijnymi środowiskami opiniotwórczymi i samymi klientami lotów transatlantyckich?
– To prawda. Zrobimy wszystko, aby adresat naszej oferty odczuł, że traktujemy go poważnie i po partnersku. Że cenimy go tak samo, albo jeszcze bardziej niż jego "dudki”.
Dziękuje za rozmowę.