Organizatorem wyprawy po Słowacji, podczas którego Polacy w luksusowych samochodach doprowadzili do tragicznego w skutkach wypadku, był 26-letni Łukasz K. z Kraśnika. To on jechał na czele szaleńczego rajdu
Niedziela, 30 września, rejon Dolnego Kubina na Słowacji. Na opublikowanym przez słowacką policję nagraniu widać jak trzy luksusowe pojazdyna polskich tablicach rejestracyjnych pędzą pod prąd lewym pasem wąskiej drogi (film obejrzało już 1,7 mln internautów).
Kolumnę luksusowych aut prowadzi Łukasz K. Na nagraniu widać jak za kierownicą czarnego mercedesa brawurowo i lekkomyślnie wyprzedza kolumnę samochodów po czym chowa się na prawym pasie. Tuż za nim jedzie żółte ferrari i czarne porsche – ich kierowcy tyle szczęścia nie mają. Ten ostatni zderza się czołowo ze skodą. Ginie 57-letni Słowak, do szpitala trafia jego ciężko ranna żona i syn.
– Jeśli nie macie planów na weekend, to trzeba korzystać z resztek pogody! To ma być jedno z cieplejszych i bardziej słonecznych zakończeń tygodnia, wobec czego zapraszam do wypadu do Zakopanego, aby później powędrować pięknymi drogami wśród atrakcji Słowacji – tak w internecie zapowiadano ten rajd.
Tuż po wypadku ogłoszeniezniknęło, a polska filia międzynarodowej firmy Cars & Coffee Poland wydała oświadczenie, że nie miała z tym nic wspólnego.
– Wspomniany wyjazd miał być pierwotnie zorganizowany pod egidą Cars & Coffee Poland, ale ostatecznie do tego nie doszło, a jego uczestnicy wzięli w nim udział prywatnie – czytamy.
Organizatorem rajdu był Łukasz K. Na swojej stronie Cars & Coffee Poland podaje, że właścicielem marki jest Forza Group. To firma Łukasza K. zarejestrowana w 2015 w Pułankowicach koło Kraśnika. Zajmuje się m.in. organizacją kolonii i obozów młodzieżowych.
Jak podaje TVN24, kilkanaście lat temu Łukasz K. był jednym z pionierów polskiego carspottingu. Zabawa polega na publikowaniu w internecie zdjęć luksusowych aut, które zauważyło się na ulicy. Tak nawiązał kontakty w branży i z czasem rozwinął inną działalność. Nabywcom luksusowych aut organizuje zagraniczne wyjazdy, na których mogą testować, jak jeździ się konkretnym samochodem.
W mediach pojawiły się też informacje, że Łukasz K. jest dziennikarzem motoryzacyjnym. – To nie jest prawda. Nie był członkiem naszego klubu – podkreśla Aleksander Żyzny, szef Auto Klubu Dziennikarzy Polskich. – Teraz dziennikarzem nazywa się każdego, kto publikuje coś w internecie. Łukasz K. nie jest dziennikarzem tylko blogerem.
Żyzny dodaje, że dziennikarze otrzymują czasami zgodę na wykorzystanie aut w próbach sportowych, ale wyłącznie na torze lub podczas imprez na zamkniętych i wyłączonych z ruchu odcinkach dróg. W innych przypadkach zawsze podpisują zobowiązanie do jazdy zgodnej z zasadami ruchu drogowego.
– On także musiał mieć podpisane takie oświadczenie, bo inaczej auta by nie otrzymał – uważa szef AKDP. – Ale to, co zobaczyliśmy na nagraniu z wypadku, nie ma z bezpieczną jazdą nic wspólnego. To bandytyzm drogowy.
Marcinowi L. grozi do 5 lat więzienia. Dwóm pozostałym kierowcom: Adamowi Sz. (żółte ferrari 458 spider) i Łukaszowi K. – po trzy lata. Dwaj ostatni odpowiadają w tej sprawie z tzw. wolnej stopy. Wszyscy byli już karani przez polską policję m.in. za przekroczenie dozwolonej prędkości.