Krzysztof Taczalski na razie nie wyskoczył z samolotu bez spadochronu, jak zapowiadał, ale dosiadł koparki. Przez 20 godzin, z małymi przerwami, wykopał i zakopał pół kilometra rowu pod światłowód. To nie oznacza, że mieszkaniec Zakrzówka porzucił swoje marzenia, czyli przelot „jednym skokiem” przez Atlantyk samolotem śmigłowcowym, w setną rocznicę wyczynu Charlsa Lindbergha.
Krzysztof „Tacz.pl” Taczalski z motocykla przesiadła się na mała koparkę. – Zrobiłem papiery na koparki i dźwigi. Od razu wpadł mi do głowy pomysł na kolejny rekord – mówi Taczalski.
Małą koparką marki Sany niemal ciągiem, przez 20 godzin, wykopał i zakopał 500-metrowy rów pod światłowód.
– Jest to chyba najlepszy wynik w kraju, a może nawet w Europie. Nigdzie go nie zgłaszałem – opowiada „Tacz” Taczalski. Łącznie przerzucił 150 metrów sześciennych, koparką która ma łyżkę o szerokości 30 centymetrów.
Mieszkaniec Zakrzówka wciąż marzy, aby powtórzyć wyczyn Charlsa Lindbergha, czyli samolotem śmigłowym przelecieć ponad Atlantykiem „jednym skokiem”. Maszynę Spirit of St. Louis ma zastąpić replika tego samolotu.
– Znalazłem firmę w USA, która wyprodukowała taki sprzęt. Samolot kosztuje 1,5 miliona dolarów. Mam nadzieję, że znajdę sponsorów na samolot i przelot – dodaje Krzysztof Taczalski.
– Chcę tego dokonać w setną rocznicę przelotu między Ameryką Północną a Europą, bez międzylądowania. Lindbergh zrobił to w 1927 roku, a ja chcę wystartować 20 maja w 2027 roku – deklaruje Taczalski.
Na razie jeszcze nie ma licencji pilota, ale wciąż deklaruje spełnienie swojego marzenia.