Huczne imprezy urodzinowe, wieczory kawalerskie albo zwykle grille. Mimowolnym uczestnikiem tych imprez jest pan Zbigniew z rodziną. Jego posesja graniczy domkami kempingowymi nad zalewem w Kraśniku
W domu mieszkają dwie rodziny, w sumie pięć osób. - Żyjemy jak na kempingu - żali się pan Zbigniew. - W domkach ludzie organizują sobie imprezy okolicznościowe - osiemnastki, wieczory kawalerskie, nawet wesela były. Wtedy to już z domu musieliśmy się wynieść. Ja i żona pracujmy, musimy przecież odpocząć.
Na początku się cieszył
Pan Zbigniew mieszka w tym miejscu już od 20 lat. - Domki powstały dużo później. Budowa zaczęła się jeszcze za poprzedniego burmistrza - przypomina sobie pan Zbigniew. - Cieszyłem się, bo to piękny teren. Nie przypuszczałem, że sąsiedztwo stanie się moim koszmarem.
Mężczyzna "w krytycznych sytuacjach” prosi o pomoc strażników miejskich i policję. - Ale nawet gdy zakłócający spokój zapłacą mandat, za chwilę ktoś nowy przyjeżdża i znowu jest to samo - rozkłada ręce pan Zbigniew. - Przecież nie da się tym ludziom zamknąć ust.
Mężczyzna podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej zwrócił się o pomoc urzędników i radnych. - Rzeczywiście, jest problem - potwierdza radny Jacek Zając. - Działka wygląda jak część dużego kompleksu. Jedynym rozwiązaniem jest wykupienie tej posesji.
Radny Zbigniew Marcinkowski postuluje, żeby wzmocnić nadzór na kempingiem. - Wyłońmy takiego administratora, który będzie czuł się gospodarzem - wskazuje Marcinkowski.
Miasto wykupi działkę?
Straż Miejska nie może jednak pilnować porządku na kempingu całą dobę. - To jest miejsce rekreacji, gdzie odbywają się imprezy - odpowiada Mirosław Włodarczyk, burmistrz Kraśnika.
Ale też i obiecuje: Nie wynajmiemy już domków na dzień czy dwa, bo to wiąże się z zakłóceniem porządku. I przychyla się do propozycji radnego Zająca, dotyczącej wykupu. - Będziemy szukać pieniędzy, aby tę działkę przejąć - dodaje Włodarczyk. - Myślę, że w inny sposób nie da się tego rozwiązać.