Barszcz czerwony jest chlubą polskiej kuchni. I ozdobą Wigilii.
Jest jeszcze jeden powód. Old Pub szczególnie upodobali sobie obcokrajowcy. Od Norwegów, przez Anglików po Meksykanów. Co ich łączy? Wpadają na kolację. I jedzą wigilijny barszcz.
My najpierw posłuchaliśmy kolęd przy betlejemskiej stajence. Odetchnęliśmy w sali muzycznej. Magda zanuciła kolędę. Na piętrze czekał już Marek Kulpa, szef kuchni, który słynie w Lublinie z wigilijnych śledzi z piernikiem.
Najpierw zakwas
To on daje wigilijny smak.
A my zabraliśmy się za krojenie warzyw. 2 kg buraków krojonych w ćwiartki poszło do konwekcyjnego pieca. Potem pracowicie kroiliśmy: 3 marchewki, 2 pietruszki, 1 seler, 2 cebule.
Kiedy buraki się upiekły - powędrowały do garnka z zimną wodą. Razem z warzywami.
Magda dołożyła kilka ziaren ziela angielskiego, pieprz, listek laurowy, ząbek czosnku.
Marek Kulpa doprawił barszcz cukrem. I sypnął garścią majeranku. Pod koniec gotowania dolał zakwas.
Po kuchni rozszedł się oszałamiający zapach.
Uszka, ale nie Magdy
Na patelni usmażyliśmy 2 posiekane cebulki, dodaliśmy posiekane grzyby, które przez noc moczyły się w garnku. Już w misce dosypaliśmy trochę bułki tartej, żeby zagęścić farsz.
A potem zajrzeliśmy do przedwojennej książki kucharskiej po instrukcje: "Ciasto rozwałkować, pokrajać na kwadraty małe i nakładać farszem z grzybów, a potem złączyć dwa przeciwległe końce, aby wyglądało jak świńskie ucho. Kleić starannie”.
I wyszło szydło z worka, o jakie ucho chodziło.
Magda zręcznie ulepiła uszka, wrzuciła na wrzątek. Kiedy wypłynęły, wyłożyła na talerz. Nie wytrzymałem i porwałem jedno. Pycha. W barszczu wyglądały pięknie.
I przyszedł moment najważniejszy. Werdykt. Od szefa kuchni Marka Kulpy Magda dostała cztery z plusem. Od Henryka Klimczaka, właściciela Old Pubu - piątkę.
Zrobiło się serdecznie, były życzenia.
Przez okno dobiegała kolęda "Lulajże Jezuniu.