Zajazd Alfred jest uroczym miejscem wypełnionym zapachem typowo staropolskich potraw – czytamy na stronie rozłożystego zajazdu położonego w Wysokiem, przy trasie na Lublin.
Z przystawek zamówiliśmy tatara z 18 zł oraz "Sałatkę z grillowanym kurczakiem (warzywa, orzechy w miodzie, grzanki, sos)” za 14 zł. Z zup chłodnik z jajkiem za 7 zł. oraz "Krem z pomidorów (z prażonym czosnkiem i grzankami” za 14 zł. Po 15 minutach czekania na stole wylądowały zupy. Na pytanie, czemu ta kolejność sympatyczna kelnerka odparła, że zaproponuje przekąski jako wstęp do drugiego dania.
Porcje zup są bardzo duże, jedną miską z powodzeniem najedzą się dwie osoby. Chłodnik powstał na świeżo, jeszcze był spieniony. W środku świeże warzywa. Krem z pomidorów z daleka pachniał pomidorami. Towarzyszyły mu duże porcje bagietki zapieczonej z serem. Zdecydowanie górował nad chłodnikiem. Gdyby na stole pojawiła się wonna oliwa i świeżo zmielony pieprz – byłbym zadowolony.
Za chwilę na stole wylądowały przystawki. Ogromny talerz sałaty z grzankami oraz gigantyczny tatar, z którego obrotny restaurator może wykroić cztery porcje. Oczom nie wierzyłem, w końcu polędwica wołowa bardzo droga. I tu kelnerka odparła z uśmiechem: Co się nie robi dla klienta.
Było dobrze. Mięso smaczne, bardzo ciemne nie miało jasnoróżowego koloru polędwicy i było zwyczajnie zbyt zimne. Czy kucharz je rozmrażał? Nie wiem. Wiem, że musieliśmy odczekać, żeby doszło do siebie. Sałaty było dużo, zapowiadanych orzechów w miodzie tyle, co nic, warzyw trochę. Nadzieję budził sos pomarańczowy. W kwestii sałat potrzebne szkolenie. A tatar? Smaczny, ze świeżymi dodatkami, a jego gigantyczny rozmiar pozwoli we dwóch wypić butelkę mrożonej wódki. My postawiliśmy na połączenie z piwem.
Długo wybieraliśmy drugie. Postawiliśmy na "Medaliony cielęce (w sosie kaparowym na białym winie)” za 32 zł oraz "Zrazy wołowe w sosie własnym” za 30 zł. Osobno płaciliśmy za kopytka, bo pasowały nam do sosów. Czekaliśmy sporo. Podano na stół. Bardzo duże porcje. Zabraliśmy się za jedzenie. Ponieważ bardzo lubię kurki, spróbowałem sosu z dużymi, podłużnymi kluskami. Sos był ledwo ciepły, kluski mało świeże.
W tym czasie M. spróbowała medalionów. I z przerażeniem wypluła. Powtórzyłem próbę. Mięso musiało przejść wiele... Medaliony było obłożone boczkiem – zdjąłem boczek, był stary i twardy. Nie dało się jeść.
Kiedy przyszła kelnerka, pokazaliśmy nieświeże mięso i boczek. Nie skomentowała. Moje zrazy były jednym zrazem, (co się stało z drugim?) z niesmacznym nadzieniem. Poprosiliśmy o fakturę. Zapłaciliśmy 90 zł, 50 groszy. I zaskoczenie: przeprosiny, nie policzono za medaliony.
Nasza ocena: Jedna gwiazdka za jedzenie, druga za honor restauratora.
Wysokie, telefon: 84 68 09 013
Czynne całą dobę. Można płacić kartą