Lutek Białomyzy umiera. 54-letni mężczyzna leży w barłogu, po rozpadającej się chałupie biegają szczury.
Lutka Białomyzego zna cała Łęczna. - Nie wyszło w mu życiu. Rozpił się i stoczył na dno. Jednak to jest człowiek i nie godzi się by żył w warunkach gorszych od zwierzaka. On już prawie nie chodzi, bo ma chorą nogę. Nikt nie przejmuje się jego losem - mówi Bogdan Moroz z Łęcznej.
Waląca się chałupina stoi przy ul. Jagiełki 22. Powybijane okna, zniszczony dach. W środku rozwalony piec, na klepisku sterty śmieci. - Dobrzy ludzie dają mi jeść. Jeszcze żyję i do szpitala nie pójdę. Do czego potem wrócę? - ledwo mówi Lutek Białomyzy. 54-letni mężczyzna na chwilę traci świadomość. Jest na skraju wyczerpania.
- Co zje, to zwraca. Waży chyba ze czterdzieści kilo - dodaje Moroz. Losem mężczyzny są przejęci także jego najbliżsi sąsiedzi, którzy codziennie przynoszą mu coś do jedzenia. - Do bani z taką opieką społeczną w Łęcznej. Przecież on umiera. Jest sam na świecie. Gdyby nie sąsiedzi, to już byłoby po nim - mówi Tomasz Bonik, sąsiad.
- Dwa, trzy razy w miesiącu zagląda do niego pielęgniarka z opieki społecznej. Lutek ma 444 złote zasiłku i opałowe na zimę - mówi Dariusz Kowalski, zastępca burmistrza Łęcznej. - Sedno tkwi w czym innym. Białomyzy sprzedał działkę lekarzowi z Łęcznej, który bez przerwy zasypuje nas podaniami o mieszkanie socjalne dla Lutka. My takiego lokalu nie mamy - dodaje burmistrz.
- Ludzie mówią, że obiecał mu dożywotnie mieszkanie na tej działce, a teraz chce się Lutka pozbyć - twierdzi Katarzyna Raś, sąsiadka Lutka.
Właściciel działki, doktor Khalif Mwasha tłumaczy, że ziemię wraz z domem kupił sześć lat temu. - Wszystko odbyło się legalnie. Pan Lucjan zapewniał mnie, że przeprowadzi się do domu opieki społecznej w Łęcznej. Tymczasem od tamtej pory nic się nie zmienia - mówi Khalif Mwasha. Dodaje, że wielokrotnie pisał w tej sprawie do władz miasta, ale urzędnicy odsyłają go od okienka do okienka.
- Posesję mogłem sprzedać już dawno, ale nie zrobiłem tego ze względu na dobro Białomyzego - kończy Mwasha.
Zastępca burmistrza obiecuje, że u Lutka Białomyzego na pewno pojawi się lekarz. - A właścicielowi posesji Straż Miejska nakaże dezynsekcję, deratyzację oraz uporządkowanie budynku. Dostarczymy Lutkowi łóżko i trochę mebli - zapewnia Kowalski.
Do sprawy wrócimy.