To nie były zielone ludziki Władimira Władimirowicza, ale członkowie organizacji proobronnych. Przez 30 godzin non stop prowadzili ćwiczenia w Lasach Kozłowieckich
Kilka wojskowych pojazdów terenowych, posterunki na skrzyżowaniach, strażnicy na mostach oraz partyzanci – tak wyglądały 30-godzinne ćwiczenie grupy ponad 200 członków organizacji proobronnych, lubelskiej Legii Akademickiej oraz Stowarzyszenie FIA z Wrocławia. Miejscem symulacji militarnej były Lasy Kozłowieckie, a bazą Nasutów.
– Ćwiczyliśmy działania na wypadek „W”. Scenariusz ćwiczenia zakładał, że front jest w pewnej odległości od miejsca ćwiczenia – opowiada Karol Bandurski, prezes Stowarzyszenia FIA. – Ludzi podzieliliśmy na dwie grupy. Pierwsza ochraniała mosty, skrzyżowania i szlaki komunikacyjne wiodące na front. Druga prowadziła działania partyzancki mające na celu sparaliżowanie dostaw na front.
W ramach ćwiczeń wykorzystano system geolokalizacji oddziałów, łączność dalekiego zasięgu oraz kilka lekkich pojazdów wojskowych. Uczestnicy manewrów używali pneumatycznych replik broni.
Partyzanci działali skrycie, przenikali, organizowali zasadzki, odrywali się od pościgu. Zaś strona przeciwna miała za zadanie, oprócz ochrony węzłów komunikacyjnych, organizację patroli pieszych i kołowych i prowadzenie konwojów.
Działaniom przyglądał się pełnomocnik Ministra Obrony Narodowej ds. Społecznych Inicjatyw Proobronnych.
– Ćwiczenia trwały non stop 30 godzin. Skończyliśmy o godz. 11. w niedzielę. Kilka osób trafiło na SOR, z lekkim opuchliznami i reakcjami alergicznymi – dodaje Bandurski. – Lasy Kozłowieckie to piękne miejsce do takich ćwiczeń, naznaczone historią powstań i walk partyzanckich – dodaje szef FIA.
Wspólne szkolenie miało na celu wzajemne zgranie pododdziałów. Federacja Organizacji Obronnych została zawiązana w marcu podczas Kongresu Organizacji Proobronnych i Szkół Mundurowych. Na jej czele stoi pełnomocnik MON gen. dyw. prof. Bogusław Pacek. Federacja ma tworzyć system proobronny państwa. Obecnie zrzesza siedem organizacji.