Kolejna organizacja ekologiczna przestrzega przed budową nowej kopalni. – „Jan Karski” może naruszyć zasoby wodne Lubelszczyzny – alarmuje dr Sylwester Kraśnicki, autor ekspertyzy zamówionej przez Greenpeace
Nowa kopalnia „Jan Karski” jest planowana w miejscowości Kulik, na granicy gmin Cyców i Siedliszcze. Obietnicami dobrze płatnej pracy inwestor rozbudził wśród mieszkańców gminy Siedliszcze nadzieje na bardziej dostatnie życie. O koncesję na wydobycie stara się tu spółka PD CO, oddział australijskiej Praire Mining Limited.
Przeciwko nowym kopalniom (w Lubelskiem planowane są trzy) protestują ekolodzy. Dr Sylwester Kraśnicki, hydrogeolog i specjalista od oddziaływania górnictwa na środowisko, przygotował analizę na temat wpływu tej konkretnej inwestycji na stosunki wodne w regionie. Dokument trafił już do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie, który prowadzi postępowanie środowiskowe dla planowanego zakładu.
– Inwestor nie wykonał dokumentacji hydrogeologicznej na terenie planowanej kopalni, a zatem nie posiada opracowanej dokumentacji opisującej wody podziemne na tym obszarze. Raport przedstawiony przez inwestora deklarował, że wydobycie węgla nie wpłynie znacząco na stan wód podziemnych. Niestety, z braku odpowiednich danych, przewidywania spółki dotyczące oddziaływania na wody powierzchniowe i podziemne nie są wiarygodne – przekonuje dr Sylwester Kraśnicki.
Naukowiec ostrzega, że wydobycie może spowodować pękanie i przemieszczanie skał, w których zlokalizowany jest Główny Zbiornik Wód Podziemnych nr 407 „Niecka Lubelska”. To naturalny rezerwuar gromadzący wody podziemne i zaopatrujący w wodę mieszkańców regionu. Eksploatacja złoża węgla oznacza osuszenie okolicznego terenu, czego konsekwencją będą straty wód podziemnych, obniżanie poziomu wód gruntowych i utrudniony dostęp do wody dla mieszkańców. Spadek poziomu wód podziemnych może też dotknąć Poleski Park Narodowy.
Kolejny problem podnoszony przez naukowca to pompowanie zanieczyszczonych wód kopalnianych. – Oprócz dużego ładunku soli, np. obecnie istniejąca kopalnia „Bogdanka” co roku odprowadza jej ok. 5 tys. ton, wody te zawierać będą duży ładunek metali ciężkich. W wyniku eksploatacji węgla w kopalni „Jan Karski” do okolicznych rzek, Mogielicy i Wieprza, trafić może nawet 80 ton ołowiu i 60 ton arsenu oraz pewne ilości metali ciężkich, rtęci i kadmu -pierwiastków toksycznych, kumulujących się w organizmach żywych – tłumaczy dr Kraśnicki.
– W konsultacjach społecznych aż 6,5 tys. osób sprzeciwiło się planom budowy kopalni. To jasne sygnały dla RDOŚ, że kopalnia w tym miejscu nie ma racji bytu – dodaje Łukasz Supergan z Greenpeace, organizacji która zamówiła raport u dr. Kraśnickiego.
Sprawa kopalni „Jan Karski” ciągnie się od kilku lat. Według wcześniejszych zapowiedzi, w 2019 r. inwestor miał rozpocząć prace przy budowie. Koszt inwestycji oszacowano na 632 mln dol., a roczną produkcję węgla handlowego na 6,3 mln ton.
W lutym b.r. spółka Prairie Mining pozwała Polskę w międzynarodowym arbitrażu. Podstawą pozwu jest BIT, czyli dwustronne umowy o wzajemnej ochronie inwestycji. Pozew Prairie Mining dotyczy budowy dwóch kopalń: „Jan Karski” oraz Dębieńsko na Śląsku. Prairie Mining może się domagać nawet 8-10 mld zł odszkodowania.