Przeciw budowie nowych kopalń w rejonie pojezierza łęczyńsko-włodawskiego protestowali w Lublinie ekolodzy. - Te plany zagrażają cennej przyrodzie - przekonywali na „Marszu dla Polesia”. W przyszłym roku ma ruszyć wydobycie węgla w Ostrowie, choć nie to najbardziej martwi ekologów
– Jesteśmy tu po to, żeby pojezierze łęczyńsko-włodawskie nie zamieniało się stopniowo w drugi Śląsk. To są plany gierkowskie, które są krok po kroku realizowane – mówi Krzysztof Gorczyca, prezes Towarzystwa dla Natury i Człowieka, organizator protestu przed lubelskim Ratuszem. Z głośników rozbrzmiewały tu odgłosy żab i ptaków mających siedliska na terenach, o których zachowanie zabiegają obrońcy przyrody.
O co drżą ekolodzy
– Jeżeli się pojedzie do zagłębia węglowego na terenie Ukrainy, to krajobraz tam jest księżycowy. To samo może być na terenie naszego Polesia – obawia się pan Andrzej, jeden z uczestników lubelskiego „Marszu dla Polesia”.
– Chcę dla swoich dzieci i wnuków zostawić domek rekreacyjny obok parku narodowego – dodaje pani Anna. – Wystarczy nam węgla, który jest w Bogdance – przekonuje pan Roman. – Popieram ten protest, chociaż trafiłem tu przypadkowo.
Ekolodzy chcą odstąpienia od pomysłów budowy nowych kopalni w rejonie pojezierza.
– W tym momencie jest kilka zaawansowanych projektów wydobywczych: nowe kopalnie i nowe szyby – martwi się Gorczyca. – Realizacja tych planów, choćby połowiczna, oznaczałaby zagrożenie dla terenu, który jest jednym z najcenniejszych obszarów przyrodniczych w Europie.
Co szykują górnicy
Na terenie woj. lubelskiego znajdują się trzy miejsca, w których może się rozpocząć wydobycie węgla. Mowa jest o budowie dwóch nowych kopalń: w gminie Hańsk oraz w gminie Siedliszcze. Trzecim, najbardziej zaawansowanym projektem jest rozbudowa kopalni Bogdanka.
Już w przyszłym roku Bogdanka zamierza zacząć wydobycie z nowego pola Ostrów. Najpierw chce się przebić do nowych pokładów przez istniejące korytarze, ale na przyszłość planuje budowę nowych szybów.
– W Ostrowie będą dwa szyby, które rozpoczną pracę po roku 2025. Już szukamy potencjalnych wykonawców – mówi Artur Wasil, prezes Bogdanki. Zastrzega, że nie są to łatwe poszukiwania. – W Polsce są tylko dwie firmy zajmujące się projektowaniem podziemnej i naziemnej infrastruktury górniczej.
Inni jeszcze w lesie
Pozostałe plany na razie utknęły. Najbardziej niepokojące dla ekologów są pomysły australijskiej spółki Salamara, która interesuje się terenami leżącymi blisko Poleskiego Parku Narodowego. Na razie spółka jest na etapie wstępnego studium wykonalności.
W sądzie utknęła za to sprawa kopalni Jan Karski, która miałaby powstać w Kuliku pod Siedliszczem nakładem australijskiej spółki Praire Mining. Firma procesuje się z Ministerstwem Środowiska, któremu zarzuca opieszałość w sprawie umowy użytkowania górniczego. Bez tego dokumentu nie można rozpocząć budowy nowego zakładu wydobywczego. Jednocześnie przejęciem projektu interesuje się Jastrzębska Spółka Węglowa, a wyniki rozmów w tej sprawie powinny być znane we wrześniu.
Co zamiast węgla?
Ekolodzy proponują, żeby zamiast tworzyć nowe kopalnie postawić na walory przyrodnicze. – Turystyka dynamicznie się tam rozwija – ocenia Gorczyca. –To ona jest dużo trwalszym, bardziej angażującym i perspektywicznym planem dla tego miejsca.