Ogólnopolski Komitet Obrony przed Sektami wysłał w czwartek do Prokuratora Generalnego wniosek o sprawdzenie całej byłej posiadłości sekty Niebo pod Lubartowem. – Mamy sygnały, że na posesji były zakopywane martwe dzieci członków sekty – mówi szef komitetu.
Z Nowakiem współpracują rodziny członków sekty i ci, którzy z niej uciekły. To z ich relacji wiadomo, co przez lata działo się w zamkniętym gospodarstwie w Majdanie Kozłowieckiego niedaleko Lubartowa. Na pewno dzieci w "Niebie” rodziły się bez pomocy lekarza, a ich narodziny nie były nigdzie odnotowywane. Guru sekty – Bogdan K. – mianował się także znachorem. Członkom sekty zabraniał używać lekarstw i posyłać maluchów do szkoły.
– Skoro pojawiło się tyle głosów o dzieciach, które miały zaginąć, uznaliśmy, że trzeba to sprawdzić. Stąd wniosek do prokuratora – wyjaśnia Nowak. – Mamy sygnały o poronieniach, o dzieciach, które rodziły się martwe i o tych, które umierały po jakimś czasie. Według naszych informacji, ich ciała mogły być grzebane w ziemi obok domu, w którym mieszkali członkowie sekty.
Ten dom to dziś rudera. Opuszczony budynek stoi w samym środku wsi. Jest zniszczony i splądrowany. Po sekcie nie ma śladu. Ale mieszkańcy o "Niebie” pamiętają.
– Nie mogę powiedzieć o nich złego słowa – mówi starsza kobieta, którą spotkaliśmy w czwartek w Majdanie Kozłowieckim. – Miałam pole niedaleko ich domu. Ci ludzie byli zawsze uśmiechnięci, zawsze mówili "dzień dobry” i nigdy niczego nie chcieli.
A co z dziećmi, które się tam rodziły? – Prawdę znają tylko ci, którzy byli w środku – zauważa inny mieszkaniec Majdanu. – Jeśli to prawda, co mówi się o zakopywaniu zwłok, to aż strach tego słuchać.
Wniosek o wszczęcie postępowania został wysłany w czwartek– Teraz od decyzji prokuratora zależy, czy zostaną podjęte czynności w tej sprawie – mówi nadkom. Artur Marczuk z policji w Lubartowie
.
Marczuk przypomina, że sygnały o grzebaniu zwłok dzieci członków sekty pojawiały się już w latach 90. ub. wieku. – Teren posesji był sprawdzany pod tym kątem. Ale nic nie ujawniliśmy – mówi nadkom. Marczuk. – Sprawdzaliśmy górkę ziemi, która w pewnym momencie pojawiła się obok domu. Co najmniej dwukrotnie były tam prowadzone także poszukiwania z udziałem psów szkolonych do wykrywania zwłok. Nic nie znaleziono.