Czy podpisy pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum z dopisanym później miejscem zamieszkania są ważne? Dziś ma się wypowiedzieć w tej sprawie prawnik Urzędu Miasta.
– Badamy rzetelność dokumentu i zrodziły się wątpliwości. Tym samym charakterem pisma i tym samym długopisem była dopisywana część adresu – mówi radna Krystyna Bajda.
Inicjatorzy referendum chcą, żeby mieszkańcy w głosowaniu zdecydowali, jak zagospodarować centralny plac w mieście. Sprzeciwiają się jego sprzedaży, o czym myślą władze miasta. Szybko zebrali 3 tysiące podpisów za wnioskiem o przeprowadzenie referendum. Mieszkańcy Lubartowa wpisywali swoje nazwiska, adresy i numery pesel a na koniec potwierdzili to jeszcze własnoręcznym podpisem. Ale wielu z nich napisało tylko ulicę z numerem domu. Zapomnieli dopisać "Lubartów”. Nazwę miasta dopisali zbierający podpisy.
Zakwestionowanych podpisów jest na tyle dużo, że z tego powodu wniosek o przeprowadzenie referendum może przepaść. – Jeśli zostanie odrzucony, to odwołamy się do sądu – zapowiada Elżbieta Wąs, jedna z inicjatorek referendum. – Mieliśmy prawo do dopisania nazwy miasta. Mieszkańcy podawali swoje numery pesel a wszystko potwierdzali własnoręcznym podpisem.
Jak zakończy się spór? To wyjaśni się dzisiaj. – Zwróciłem się o opinię do radcy prawnego Urzędu Miasta – mówi Zbigniew Moskaluk, przewodniczący komisji. – Nie chcę, żeby o tak ważnej sprawie decydowała komisja. Uważam, że nie można zabić idei referendum tylko przez to, że ktoś czegoś nie dopilnował.
Każda osoba, która podpisała się pod wnioskiem i tak zostanie sprawdzona w ewidencji ludności czy rzeczywiście mieszka w Lubartowie.