Był 15 czerwca tego roku. Franciszek B. ze swoją partnerką i ich dwuletnim synkiem przyjechali w odwiedziny do rodziców kobiety w gminie Kock.
Mężczyzna zaparkował na ugorze przy posesji. Kobieta wyszła z samochodu i wypięła z fotelika dwuletniego chłopca. Oboje mieli zostać, a mężczyzna miał jechać dalej.
– Z pozycji kierowcy nie widział syna – czytamy w akcie oskarżenia, który trafił właśnie do sądu.
Wiadomo, że mężczyzna wycofał i odjechał. Przejechał ok. kilometra, gdy odebrał telefon i dowiedział się, że najechał na dziecko. Natychmiast wrócił na miejsce. Wezwano pogotowie. Chłopcu nie udało się jednak pomóc. Zmarł wskutek odniesionych obrażeń.
– Okoliczności czynu i wina nie budzą wątpliwości – ustalili śledczy z Prokuratury Rejonowej w Lubartowie, którzy oskarżyli Franciszka B. o nieumyślne spowodowanie śmierci wskutek nie zachowania ostrożności i nie upewnienia się, że synek oddalił się od samochodu dostatecznie daleko i znajduje się pod opieką. Jednocześnie jednak odnotowali, że był trzeźwy, wcześniej nie karany i był nieświadomy zdarzenia.
Franciszek B. przyznał się do zdarzenia, które wywołało w nim traumę i dobrowolnie poddał karze. Sąd zdecyduje teraz, czy zaakceptować wyrok jaki mężczyzna ustalił z prokuraturą: rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 2 tys. zł grzywny.