Zabójca ścigał kobietę samochodem. Dopadł ją blisko centrum Ostrowa Lubelskiego. Wysiadł z auta i zadał jej kilka ciosów nożem. W piątek około godziny 17 policja zatrzymała podejrzanego o dokonanie tej zbrodni 44-letniego Jana Ch.
- Zobaczyłem, że na jezdni leży kobieta – opowiada pracownik pobliskiego sklepu. – Usłyszałem syrenę pogotowia ratunkowego. Lekarz reanimował kobietę przez godzinę.
Karetka nadjechała przypadkiem, bo wracała z innego wezwania. Niedługo potem, już specjalnie, przyleciał helikopter, żeby zabrać ranną do szpitala w Lublinie. Ale nie pomogła nawet natychmiastowa pomoc lekarka. - Jak przyjechałem to kobieta była już w plastikowym worku – opowiada strażak z pobliskiej remizy.
Podejrzanym o dokonanie tej zbrodni jest Jan Ch., były mąż zabitej. Prokuratura wydała postanowienie o przedstawienie mu zarzutu zamordowania Zofii Ch. Były to niezbędne formalności, żeby wystawić za nim list gończy, bo od czwartku mężczyzna przepadł bez śladu. W piątek około godziny 17 mężczyzna został zatrzymany.
Zofia Ch. wynajmowała z dwójką młodszych dzieci mały domek przy ul. Nowy Świat w Ostrowie Lubelskim. To zagroda przy cmentarzu, zaledwie 200 metrów od miejsca, w którym zginęła. Pracowała jako sprzątaczka w szkole. Sąsiedzi wiedzą o niej niewiele, bo sprowadziła się tam zaledwie przed dwoma miesiącami. Niektórzy nawet nie wiedzą jak wyglądała.
– Spokojna była, opłaty zawsze przed czasem przynosiła – opowiada właściciel domu. – Ale zauważyłem, że jak ostatnio z nią rozmawiałem to była jakaś nieobecna. Jakby zastraszona.
Jan Ch. mieszkał ze starszym, 18-letnim synem na stancji w drewnianej chałupie, niedaleko szkoły górniczej w Ostrowie Lubelskim.
- Byli 18 lat po ślubie, ale normalnego życia u nich nie było, no i ze trzy lata temu się rozwiedli – płacze Bolesława Petryszak, matka zamordowanej. – On coś miał nie tak w głowie. W czwartek w Ostrowie był targ, były zięć latał koło pawilonu i szukał córki. I w końcu ją zakatował. Ona była taka drobna, ze czterdzieści kilo ważyła a on był dwa i pół razy taki co ona.