Śmierć 61-letniego Jana to nie był nieszczęśliwy wypadek. Pomimo utrudnień w śledztwie już wiemy, co się wydarzyło przed remizą w Ostrowie Lubelskim.
Wszystko zaczęło się po rodzinnej imprezie, którą 29 lipca 2023 roku Anna B., zorganizowała wraz z mężem w budynku OSP w Ostrowie Lubelskim. Następnego dnia odbyły się poprawiny, w których uczestniczyły również córki Anny B., a w tym oskarżony zięć – Kamil W – górnik z wyższym wykształceniem.
W tym czasie, w okolicy pojawił się 61-letni Jan, mieszkaniec pobliskiego Kaznowa, który zakupił alkohol w pobliskim sklepie. Około godziny 16 stanął przy budynku i zaczął machać ręką na przejeżdżające samochody. W ten sposób liczył, że wróci autostopem do domu. Wówczas podszedł do niego nietrzeźwy Kamil W. i bez powodu zaczął go zaczepiać – najpierw słownie, ale z czasem także fizycznie. Mężczyzna celowo przeszkadzał mu w zatrzymywaniu pojazdów. W pewnym momencie wypchnął nawet poszkodowanego na jezdnię i specjalnie zerwał mu czapkę.
Jan nie bronił się przed kolejnymi atakami. Jedyne ce mówił to: „odczep się” i „zostaw mnie w spokoju”. Do tragedii doszło kilka minut później – poszkodowany miał niefortunnie upaść. Tak twierdziła przynajmniej Anna B., która wezwała na miejsce karetkę pogotowia. Jej zapewnienia początkowo nie wzbudziły czujności lekarzy.
Sam Jan choć przytomny, był jednak w ciężkim stanie – miał liczne urazy głowy, a także złamanie kości sklepienia czaszki. W rozmowach z siostrą zaczął wspominać, że został uderzony, jednak nie wiedział przez kogo. Stan mężczyzny był tak ciężki, że został przewieziony ze szpitala w Parczewie do SPSK4 w Lublinie, gdzie przeszedł zabieg usunięcia krwiaka. To jednak nie pomogło i Jan zmarł po tygodniu od całego zdarzenia. Lekarze w akcie zgonu stwierdzili nieodwracalne zmiany w mózgu, a już wcześniej poinformowali policję o niepokojącym stanie pacjenta.
Teściowa kasuje niewygodne nagrania
Wtedy sprawą zajęli się śledczy, których uwaga od razu została skierowana na miejsce nieszczęśliwego zdarzenia. Swoje dochodzenie zaczęli od sprawdzania okolicznych monitoringów. Jeden z nich należał do Anny B., która 100 metrów od remizy wraz z mężem prowadziła sklep z artykułami rolno-przemysłowymi. Jako świadek tragedii, ale też osoba mająca dostęp do potencjalnych dowodów, początkowo twierdziła, że kamerę monitoringu zasłaniało drzewo, co okazało się nieprawdą. Tak samo jak awaria monitoringu, który po cały zdarzeniu miała oddać do naprawy. W rzeczywistości zleciła formatowanie dysku twardego, aby usunąć niewygodne nagrania.
Sytuacja nabrała tempa po zeznaniach świadka, który przyznał, że widział, jak Jan został popchnięty. Biegli z Laboratorium Kryminalistycznego KWP w Lublinie za pomocą specjalnych programów odzyskali dane z kamery. Ich treść nie pozostawia wątpliwości.
Jak relacjonuje prokuratura: „oskarżony zdecydowanym krokiem podszedł do pokrzywdzonego i ze znaczącą siłą popchnął go, w wyniku czego pokrzywdzony upadł na podłoże, uderzając ze znacznym impetem głową o krawężnik”. Na miejsce w tym czasie zaczęły schodzić się inne osoby. Kamil W., miał tylko powtarzać „przewrócił się”, po czym małżonka, nie czekając nawet na przyjazd karetki pogotowia, od razu zabrała go do domu.
Robił to z troski
Kamil W., nie przyznał się do winy. Jak twierdził, do ofiary miał podejść tylko raz z troski o jego bezpieczeństwo. Uważał również, że to Jan zachowywał się wobec niego w agresywny sposób. Gdy kolejne fakty zaczęły wychodzić na jaw, przyznał jedynie, że nie chciał, aby Janowi stała się krzywda. Z tą tezą nie zgadza się jednak prokurator. – Na nagraniach widać doskonale jak w sposób zdecydowany, silnie pchnął znacznie słabszego fizycznie od siebie z racji wieku i postury – pisze prokurator w akcie oskarżenia.
Od listopada górnik przebywa w areszcie. Kamil W. usłyszał zarzut umyślnego spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego skutkiem była śmierć pokrzywdzonego. Grozi mu za to co najmniej pięć lat więzienia.
Z kolei wobec jego teściowej zastosowano środek w postaci poręczenia majątkowego. Kobieta odpowie za utrudnienie śledztwa. Pod koniec stycznia Prokuratura Rejonowa w Lubartowie skierowała do Sądu Okręgowego w Lublinie akt oskarżenia w tej sprawie. Wkrótce zięć i teściowa staną przed wymiarem sprawiedliwości.