- Kiedyś zwierzęta egzotyczne były bardzo trudno dostępne i bardzo kosztowne, dlatego zajmowali się nimi prawdziwi pasjonaci. Z czasem się to zmieniło, stały się modne i coraz więcej ludzi zaczęło je kupować. Teraz są bardzo tanie. Ludzie kupują je pod wpływem impulsu czy mody nie mając o nich pojęcia - mówi Bartłomiej Gorzkowski z Fundacji Epicrates
Rozmowa z Bartłomiejem Gorzkowskim, prezesem Fundacji Epicrates, która pomaga egzotycznym zwierzętom
• Skąd zainteresowanie zwierzętami egzotycznymi?
- Od kilkunastu lat współpracuję ze służbami mundurowymi, m.in. w zakresie odławiania zwierząt egzotycznych, których pozbyli się ich właściciele. Na początku takich interwencji było mało, ale już w 2008 roku w samym Lublinie było ich aż 60. Nie było ośrodków rehabilitacji, które mogłyby im pomagać, a ogrody zoologiczne nie chciały ich przyjmować. Tak powstał pomysł, żeby w ramach Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie stworzyć takie schronisko dla zwierząt egzotycznych - „Lubelskie Egzotarium”. W tym momencie w Polsce funkcjonują egzotaria, ale takie ośrodki są prywatne i prowadzone na mała skalę. Ich profil działalności nie ma nic wspólnego z naszym. Nasz pełni trzy funkcje: schroniska, centrum rehabilitacji gadów i płazów (bo w 95 proc. przypadków zwierzęta wymagają pomocy medycznej) oraz edukację (z tej działalności korzysta ok. 2,5 tysiąca osób rocznie). Rozszerzeniem tej działalności jest właśnie Fundacja Epicrates, która powstała w 2011 roku i działa na terenie całej Polski. Współpracujemy z różnymi instytucjami i samorządami w działaniach związanych ze zwierzętami egzotycznymi. W całej Polsce mamy też domy tymczasowe dla zwierząt u zaprzyjaźnionych z naszą fundacją osób.
• Jak działa fundacja?
- Działalność naszej fundacji świetnie określają trzy słowa edukacja, egzotyka i ekologia. Oprócz szerokiej edukacyjnej działalności np. organizowania zajęć dotyczących zwierząt egzotycznych w szkołach prowadzimy także wolontariat w egzotarium. To okazja dla studentów weterynarii, żeby dowiedzieć się jak wygląda opieka nad takimi zwierzętami w praktyce. Na studiach strona praktyczna jest niestety ograniczona. Jeśli chodzi o egzotykę to promujemy tzw. odpowiedzialną terrarystykę. Uczymy, żeby nie kupować zwierząt egzotycznych pod wpływem impulsu czy chwilowego kaprysu. Ekologia dotyczy z kolei naszej walki z inwazyjnymi gatunkami żółwi, głównie żółwi ozdobnych, które są ogromnym zagrożeniem dla przyrody.
• Jak te gatunki trafiły do Polski?
- To gatunki, które pochodzą z Ameryki Północnej i w latach 90. stały się popularne w Polsce i masowo sprowadzane zza granicy. Tylko w latach 1994-1997 trafiło do nas blisko 450 tysięcy sztuk takich żółwi. Świetnie sprzedawały się w sklepach. Niestety ludzie nie mieli pojęcia, że te żółwie, które były bardzo małe urosną do ok. 30 cm, że są bardzo żarłoczne i mogą być kłopotliwe w utrzymaniu. Dlatego zaczęli się ich pozbywać. Najczęściej żółwie wyrzucane są do zbiorników wodnych. Szacuje się, że w Zalewie Zembrzyckim jest ich kilkaset. A jeśli jeden żółw potrafi zjeść ok. 10 kg ikry rocznie to możemy sobie wyobrazić jak dużym zagrożeniem i zaburzeniem dla środowiska jest kilkaset takich żółwi.
Chodzi też o zagrożenia mikrobiologiczne, bo przenoszą m.in. bakterie i grzyby, na które nasze gatunki nie są odporne. Mogą więc chorować i w konsekwencji wyginąć.
• Jak można z tym walczyć?
- Od trzech lat prowadzimy projekt wspólnie z Uniwersytetem Przyrodniczym i puławskim PIW-PIB (Państwowy Instytut Weterynaryjny - Państwowy Instytut Badawczy). My je odławiamy, a uczelnia i instytut badają np. bakterie, które przenoszą żółwie. W ten sposób zostały odkryte między innymi nowe rodzaje salmonelli czy wirus, który jest bardzo groźny dla ryb karpiowatych i może doprowadzić do ich wyginięcia. W ubiegłym roku udało nam się odłowić 53 obce żółwie z Zalewu Zemborzyckiego.
• Dlaczego jest taki duży problem ze zwierzętami egzotycznymi?
- Kiedyś takie zwierzęta były bardzo trudno dostępne i bardzo kosztowne, dlatego zajmowali się nimi prawdziwi pasjonaci. Z czasem się to zmieniło, stały się modne i coraz więcej ludzi zaczęło je kupować. Teraz są bardzo tanie: najtańszy wąż kosztuje ok. 40 zł, najtańsza jaszczurka – ok. 20-30 zł, a pająki ptaszniki na aukcjach internetowych są dostępne już nawet za złotówkę. Ludzie kupują je pod wpływem impulsu czy mody nie mając o nich pojęcia. Nie wiedzą, jak się nimi zajmować, a kiedy zwierzę zaczyna chorować i trzeba wydać duże pieniądze na jego leczenie, właściciel chce się go pozbyć, żeby mieć problem z głowy.
Dlatego tak duży nacisk kładziemy na edukację, żeby ludzie mieli świadomość na co się decydują, żeby kupowali zwierzęta z pewnych źródeł i wiedzieli jak się nimi zajmować.