Związek Nauczycielstwa Polskiego zwrócił się do innych centrali związkowych skupiających pedagogów o rozpoczęcie sporu z rządem. Odpowiedzi jeszcze nie ma, a już teraz nauczyciele z lubelskiego komentują: strajkować nie możemy, ale musimy w inny sposób walczyć o nasze prawa.
Zarząd główny ZNP wystosował list do ministra edukacji Przemysława Czarnka informując, że zwróci się do pozostałych central związkowych o rozpoczęcie sporu z rządem. Pismo adresowane było do oświatowej „Solidarności” i Forum Związków Zawodowych. ZNP podkreślał, że zaostrzenie sporu uzależnione jest od spełnienia przedstawionych oczekiwań.
Na liście znalazło się wycofanie z planowanych zmian w ustawie Karta Nauczyciela oraz rozpoczęcie prac nad nowym systemem wynagradzania nauczycieli. Płace w oświacie, według związkowców, powinny być powiązane ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce. Zmiany oczekiwane są już od 1 stycznia 2022 r. Z kolei krytykowana reforma Karty dotyczy zwiększenia pensum, czyli liczby godzin spędzanych przez nauczycieli przy tablicy z 18 do 22.
ZNP dał kilka dni na podjęcie decyzji przez Przemysława Czarnka, ministra edukacji nauki. Ten ze swoich zamierzeń wycofać się nie chce. Stąd właśnie pisma ZNP do innych organizacji. Odpowiedzi jeszcze nie ma.
Już dziś pytamy jednak nauczycieli z województwa lubelskiego, czy spór – o ile nastąpi – wiązać może się z nauczycielskimi strajkami?
– Jestem przekonana, że nie – komentuje nauczycielka języka polskiego z Lublina i dodaje, że jest to niemożliwe z dwóch powodów. – Po pierwsze strajk w 2019 r. nie skończył się dla nas pozytywnie. Nasze postulaty nie zostały wtedy spełnione, więc nikt już nie wierzy, że mogłoby się to stać tym razem. Po drugie, żyjemy w zupełnie innej sytuacji związanej m.in. z epidemią i zdalnym nauczaniem. Uczniowie wyszli z niej bardzo poranieni, więc nie możemy im dodawać stresu.
– Na forach nauczycielskich padają pytania, o to kiedy zaczynamy strajk, ale są to tylko pojedyncze głosy. Myślę, że większość z nas nie chce takiego rozwiązania, co nie oznacza, że nie musimy walczyć o nasze prawa – uważa nauczycielka z jednego z miast przy wschodniej granicy Polski, która w październiku brała udział w warszawskiej pikiecie „Czerwona kartka dla ministra Czarnka”.
– Zmiany proponowane przez ministra są oderwane od rzeczywistości. Uważam, że pan Czarnek nie wie jak naprawdę wygląda nasza praca i do czego doprowadzi jego reforma. A jej skutkiem będzie to, że wielu nauczycieli straci pracę. Wielu też odejdzie z zawodu – dodaje.
Nauczyciel z Zamościa: – Związki zawodowe powinny walczyć o godną pracę i płacę dla nas, ale strajk nie jest dobrym pomysłem. Czekamy na te działania z nadzieją. Liczymy też, że minister Czarnek będzie traktował równo wszystkich przedstawicieli naszego zawodu i nie rozmawiał tylko z przedstawicielami „Solidarności”. Takie działanie jest bardzo niesprawiedliwe i liczymy na to, że wkrótce się zmieni. Na razie pozostajemy w zawieszeniu bojąc się o swoją zawodową przyszłość, która rysuje się bardzo niepewnie.