Woda mineralna to największe bogactwo naturalne gminy Nałęczów. Wydobywające ją firmy planują budowę kolejnych studni, a to niepokoi grupę miejscowych rolników i ekologów. Ci ostatni mają powody do zadowolenia, bo Samorządowe Kolegium Odwoławcze w tym miesiącu uchyliło decyzję burmistrza ułatwiającą rozbudowę ujęcia.
Budowę dwóch nowych studni w ujęciu wody mineralnej w Drzewcach planuje spółka Nałęczów Zdrój, producent wody mineralnej "Cisowianka". Zgodę na jedną z nich w marcu wydał burmistrz Nałęczowa, Wiesław Pardyka. Zgodnie z jego decyzją, inwestycja mogłaby zostać rozpoczęta bez konieczności przeprowadzania dodatkowych badań wpływu studni na środowisko.
To nie spodobało się miejscowym rolnikom. Część z nich obwinia lokalnych producentów wody mineralnej o zbyt wysokie wydobycie, co ich zdaniem może prowadzić do obniżania poziomu wód głębinowych. Co prawda, nie ma dowodów wskazujących na to, że narzucone przez Wody Polskie limity wydobycia są lub będą przekraczane, ale już sama możliwość jego zwiększenia niepokoi mieszkańców oraz wspierających ich przyrodniczych społeczników z Lublina.
- Uruchomienie kolejnej, szóstej już, wysokowydajnej studni na małym obszarze jest przedsięwzięciem, które powinno być poddane analizie pod względem wpływu na środowisko - uważa Krzysztof Gorczyca, prezes Towarzystwa dla Natury i Człowieka w Lublinie. - Nie chcę rozstrzygać, czy budowa nowych studni byłaby destruktywna dla zasobów wodnych, ale należy to przeanalizować. Woda jest obecnie kluczowym i zagrożonym bogactwem - podkreśla społecznik.
Przeciwnicy szybszego trybu budowy nowych studni z zadowoleniem przyjęli więc decyzję SKO, które uchyliło zgodę na brak dodatkowych badań wydaną przez włodarza gminy. Tym samym sprawa wróci do ponownego rozpatrzenia. Zaskoczony takim obrotem spraw jest burmistrz Nałęczowa.
- Nie wiem, dlaczego SKO podjęło taką decyzję. Zanim wydałem swoją decyzję, zasięgnąłem opinii ekspertów. Wszyscy mówią w tej sprawie jednym głosem, stwierdzającym, że nie ma powodu do przeprowadzania badań wpływu tej studni na środowisko. Tak uznała Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, Inspekcja Sanitarna, Wody Polskie, a także Państwowy Instytut Geologiczny - wymienia Wiesław Pardyka. - Podkreślam, że limity wydobycia wody nie zostaną zwiększone - zaznacza burmistrz.
Krytycznie do decyzji SKO podchodzi także sama spółka. - Jest ona dla nas niezrozumiała, brak w niej rzetelnego uzasadnienia. Wystarczyło zaledwie 4 dni robocze, żeby SKO podważyła wiarygodność dokumentacji hydrogeologicznej, którą posługują się eksperci, a bazuje na tezach stawianych przez lokalnych rolników i sadowników, którzy sami pobierają wody podziemne poza jakąkolwiek kontrolą i w przeciwieństwie do naszej spółki, nie podlegają żadnym obowiązkom pomiarowym - odpowiada Sylwia Mikiel, rzecznik producenta "Cisowianki", opowiadając się za pełną kontolą ujęć, z których korzystają właściciele wielohektarowych upraw. Jak dodaje, spółka ma zamiar odwołać się od decyzji SKO do sądu administracyjnego.