Tomasz Jarznicki od lat domaga się zwrotu wywłaszczonej przed laty działki. Gdy sąd przyznał mu rację, miasto nagle zrealizowało plany sprzed ponad 30 lat.
Cała historia zaczęła się 34 lat temu. W 1973 roku gmina wywłaszczyła część działek pod drogę równoległą do ulicy Braci Jaroszów. Droga jako taka nigdy jednak nie powstała. Jedna z właścicielek posesji, Krystyna Jakubczyk, w 1986 roku sprzedała nieruchomość ojcu Tomasza Jarznickiego. W 1999 roku dawna właścicielka terenu pani Jakubczyk i nowi - Jarzniccy postanowili uporządkować sprawy. Pani Krystyna zwróciła się o zwrot wywłaszczonej części działki.
- Jeśli w ciągu siedmiu lat na wywłaszczonych działkach droga nie powstała, trzeba teren zwrócić właścicielom. Takie jest prawo - mówi Tomasz Jarznicki, pełnomocnik byłej właścicielki terenu.
Miasto nie chciało zwrócić wywłaszczonego terenu więc sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Odbyło się już kilka rozpraw. A ich scenariusz jest mniej więcej ten sam: sąd orzeka, że działkę należy zwrócić, starosta świdnicki wydaje taką decyzję, a burmistrz Piask się od niej odwołuje. Wtedy wojewoda uchyla decyzję starosty i ponownie trafia ona do sądu. Ostatni wyrok z 20 marca tego roku ponownie przyznaje rację Krystynie Jakubczyk i Jarznickim. Teraz wszyscy czekają na decyzję Urzędu Wojewódzkiego.
Dwa dni temu pan Tomasz oniemiał. Na drodze, na której przez 36 lat nic się nie działo, nagle zaczęły się prace. Wysypano kilka wywrotek z tłuczniem, ale tylko na jej część. Na fragment przebiegający przez działkę Jarznickich pan Tomasz budowlańców nie wpuścił.
- To niebywałe, że w takim tempie można zrobić drogę. Szkoda, że nikt autostrad tak nie buduje - dziwi się Jarznicki.
Według pana Tomasza był to zabieg celowy urzędu: szybko wykonać drogę, aby utrudnić zwrot wywłaszczonego terenu. -- Ta droga już jest niepotrzebna. Wszyscy mają wjazdy z drugiej strony - mówi.
Michał Cholewa, zastępca burmistrza Piask zapewnia, że drogi domagali się sami mieszkańcy, w tym jedna z sąsiadek Jarznickich. Urzędnicy pokazują pismo od niej, w którym tłumaczy, że straż pożarna nie ma dojazdu do jej zabudowań gospodarczych.
- Ta sprawa nie jest jednoznaczna, bo ostatecznego wyroku jeszcze nie ma - mówi Michał Cholewa - Czekamy teraz na decyzję wojewody i to od niej uzależniamy dalsze działania.