Blue Monday, czyli trzeci poniedziałek stycznia, w tym roku wypada 16 stycznia. Jego nazwa (niebieski poniedziałek) nie odnosi się wcale do koloru, a do idiomu „feeeling blue” oznaczającego złe samopoczucie lub bycie przybitym na skutek trosk codziennego życia. Jest się czym przejmować?
Sformułowanie „Blue Monday” przypisuje się brytyjskiemu psychologowi Cliffowi Arnallowi, który w ten sposób określił najbardziej depresyjny dzień w roku. Choć znaczna część naukowców dystansuje się od jego teorii, to jej wzór matematyczny, uwzględniający m.in. zagadnienia psychologiczne (np. świadomość niedotrzymania postanowień noworocznych), ekonomiczne (np. problemy z ewentualnymi konsekwencjami wydatków na świąteczne prezenty) oraz samopoczucie związane z porą roku (ograniczone nasłonecznienie) wskazuje, że może to być dla wielu z nas szczególnie przygnębiający dzień.
– Taki scenariusz jest prawdopodobny, ale zwykle wtedy, kiedy oczekujemy, że Blue Monday dotyczy właśnie nas. Stres o różnorodnym podłożu, zmęczenie, osłabienie czy problemy zawodowe lub prywatne przy niekorzystnych warunkach pogodowych mogą w tym okresie nakładać się na siebie stając się wyjątkowo uciążliwe – uważa dr Ewa Odachowska-Rogalska, psycholog z Instytutu Transportu Samochodowego. – Niewątpliwie wiele zależy od nastawienia. Jeśli spodziewamy się trudności, to często one się pojawiają, niejako na własne życzenie. Dlatego kluczowe jest myślenie pozytywne, dbałość o kondycję psychiczną i fizyczną, które stanowią wyzwanie, ale pozwalają na budowanie dobrych nawyków, także tych za kierownicą, bo kierowcy zwykle kalkulują prawdopodobieństwo wystąpienia wypadku na podstawie swojego własnego zachowania i jego efektów.