4,6 tys. zł – to średnie zarobki brutto w Kopalni Węgla Kamiennego „Bogdanka”. Nic dziwnego, że chętnych do pracy nie brakuje. W czasie ostatniego naboru wpłynęło ponad 700 podań. Mechanicy i elektrycy pracę już dostali. Kopalnia nadal szuka górników.
– O pracę starałem się w trzech kopalniach na Śląsku – opowiada. – W jednej z nich dowiedziałem się, że od 10 lat nikogo nowego nie przyjęli i jeszcze długo przyjęć nie będzie. Tu mi się wreszcie udało – cieszy się. W tym tygodniu czekają go jeszcze badania lekarskie i rozmowa z psychologiem. Potem przeprowadzka z Krakowa. – Jeszcze nie wiem, gdzie zamieszkam. Nie myślałem o tym. Może w Łęcznej?
To jego pierwsza praca pod ziemią. – Zobaczymy jak będzie. Na dół już raz zjechałem. Na wycieczce na studiach. Nie było tak najgorzej – wspomina.
– Hełm, gumowce i na dół. To najlepszy sposób na sprawdzenie predyspozycji psychicznych – mówi Mirosław Taras, dyrektor ds. handlowych i rzecznik prasowy kopalni. – Są tacy, którzy po jakimś czasie rezygnują, ale to pojedyncze przypadki. Większość po miesiącu się przyzwyczaja.
Pracę dostało już 38 elektryków i 55 mechaników. Są jeszcze miejsca dla 68 górników. – Termin składania podań minął w połowie września. Teraz je przeglądamy i zapraszamy na rozmowy kwalifikacyjne. Ale jeśli ktoś jeszcze teraz się zgłosi, to też ma szansę – zachęca dyrektor Taras.
Zgodnie z Kartą górnika, pod ziemią można pracować nie więcej niż 25 lat. Potem emerytura, na którą przechodzą dziś górnicy, którzy do kopalni przyszli na początku lat 80., gdy tylko zaczęła wydobywać węgiel. Wtedy trzon kadry stanowili górnicy ze Śląska. Dziś zgłaszają się głównie młodzi ludzie z okolic Lublina. Wielu z nich to dzieci pracujących w kopalni górników.
– Młodzież wybiera szkoły górnicze. A rodzice im tego nie odradzają. Wręcz sami pytają kierowników działów o pracę dla swoich synów – mówi Mirosław Taras.
Pod ziemią w Bogdance zatrudnionych jest ok. 1800 ludzi. Pracują na trzech zmianach. Każda trwa siedem i pół godziny. Kolejny nabór do kopalni w 2005 roku.