Lekarzy jest coraz mniej, a w niektórych specjalnościach tworzą się luki pokoleniowe – alarmuje Naczelna Izba Lekarska. Z dostępnością do specjalistów jest coraz gorzej, na czym cierpią przede wszystkim pacjenci szpitali powiatowych, np. w Kraśniku.
Ze statystyk Naczelnej Izby Lekarskiej wynika, że najwięcej specjalistów jest w grupie wiekowej 56–60 lat. Na dziesięciu tylko czterech ma mniej niż 50 lat.
– Wzrost średniej wieku wiąże się m.in. z wyjazdami lekarzy za granicę, gdzie warunki pracy i wynagrodzenie są lepsze niż w Polsce – mówi Marek Stankiewicz, rzecznik Lubelskiej Izby Lekarskiej. – A granica rekrutacji do zagranicznych ośrodków to 50 lat. W związku z tym lekarze w wieku 35–45 lat, którzy są już po specjalizacji, często wybierają pracę za granicą.
W niektórych specjalnościach tworzą się luki pokoleniowe. Dotyczy to m.in. patomorfologów, ginekologów, chirurgów.
Problem jest też ze specjalizacjami w ramach rezydentury. – U nas w tym momencie jest trzech rezydentów, podczas gdy szpitale w Lublinie są oblegane i mają 140–200 rezydentów – mówi Małgorzata Wójcikowska, kierownik ds. medycznych w SPZOZ w Kraśniku. – To problem, z którym zmaga się nie tylko nasz szpital, ale większość szpitali powiatowych. Większość lekarzy chce pracować w dużych ośrodkach (w SPSK4 w Lublinie jest 196 rezydentów – red.).
Ministerstwo przyznaje rezydentury na podstawie zapotrzebowania, które określają konsultanci wojewódzcy w danej dziedzinie. – To zapotrzebowanie często jest sztucznie kreowane i tworzone według własnego widzimisię, co w konsekwencji nie służy zwiększeniu dostępu do specjalistów – zaznacza Stankiewicz. – Na 324 miejsca rezydenckie przyznane w tym roku dla naszego województwa nie ma ani jednego np. dla chirurgii onkologicznej, gastroenterologii czy kardiologii dziecięcej.
Najwięcej – 45 miejsc – zostało przyznanych w dziedzinie chorób wewnętrznych, po 20 w dziedzinie położnictwa i ginekologii oraz ortopedii i traumatologii narządu ruchu, 19 – w kardiologii.
Na dysproporcji w dostępie do specjalistów cierpią pacjenci szpitali powiatowych. – W Lublinie, gdzie pacjentów obsługuje 11 szpitali nie ma z tym problemu, podczas gdy w szpitalach powiatowych deficyt jest wyraźny – mówi Stankiewicz. – Dobrym przykładem jest szpital w Kraśniku, w którym nie ma żadnego urologa.
– Wynika to z braku kontraktacji przez NFZ. Z tego powodu nie działa też poradnia urologiczna. Zatrudniliśmy specjalistę z Lublina, który raz w tygodniu przyjmuje w naszej poradni chirurgicznej pacjentów urologicznych – mówi Wójcikowska. – Mamy też deficyty lekarzy dyżurujących na SORze, a także problem z obsadzeniem dyżurów, m.in. na oddziale kardiologii, wewnętrznym i dziecięcym.
– Aby zapobiec negatywnym tendencjom już teraz należy zwiększyć liczbę studentów uczelni medycznych – mówi Romuald Krajewski, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
Dodaje jednak, że przełoży się to na zwiększenie liczby specjalistów dopiero za około 12 lat (6 lat studiów i średnio 6 lat specjalizacji).