Zbigniew T. długo nie zapomni tej nocy. Dom jego sąsiadów stanął w ogniu. Poparzeni ludzie krzyczeli z bólu. Z hukiem pękały szyby...
W nocy z czwartku na piątek zapalił się drewniany dom letniskowy w Jagodnie nad jeziorem Zagłębocze. 51-letnia właścicielka posesji Anna Sz., 46-letnia Halina M. oraz jej syn 16-letni Mateusz wydostali się na zewnątrz. W szoku pobiegli do jeziora, aby schłodzić rany.
- Zgłoszenie było na tyle nieprecyzyjne, że pojechaliśmy na drugi brzeg jeziora. A taki domek pali się błyskawicznie - tłumaczy opóźnienie mł. bryg. Janusz Krasuski, komendant z Parczewa.
Kiedy strażacy błądzili wokół jeziora, wokół pogorzeliska rozgrywał się dramat. Biegnącą do wody trójkę ofiar zatrzymała Karolina Gwiazda, absolwentka Akademii Medycznej. - Byli strasznie poparzeni - opowiada. - Podałam im nurofen od bólu i pantenol od poparzeń. Polewaliśmy ich wodą. Mówili, że domek zajął się od kadzidełka przeciwko komarom.
Karetki zabrały poszkodowanych z poparzeniami drugiego stopnia do szpitala w Parczewie. Stamtąd do Lublina, bo w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach na Śląsku, gdzie leczą tak poważne poparzenia, nie było wolnych miejsc.
- Jedna osoba jest w stanie ciężkim i rokowanie, co do jej zdrowia i życia jest niepewne. Stan pozostałych jest zadowalający - usłyszeliśmy wczoraj ok. godz. 19 od lekarza dyżurnego z Kliniki Chirurgii Urazowej i Medycyny Ratunkowej przy ul. Staszica w Lublinie.
W Jagodnie huczy. Mieszkańcy oskarżają strażaków o nieudolność. - Nie chcieli nam dać apteczki. Mówili, że się nie znają na oparzeniach.
- A co apteczka mogła pomóc przy oparzeniu? - broni się Tadeusz Przesmycki, komendant Ochotniczej Straży Pożarnej w Sosnowicy.
Ale wysuwają też cięższy zarzut. - Niektórzy ze strażaków byli pod wpływem alkoholu - twierdzą. - Ale gdy policja wzięła ich na alkomaty, to ci pijani już uciekli.
- To letnicy byli pijani - denerwuje się Józef Matejuk, komendant OSP w Orzechowie Nowym. I powołuje się na badanie alkomatem, jakie policjanci przeprowadzili po akcji ratunkowej. - Policja z Łęcznej nie stwierdziła, żeby któryś ze strażaków był pod wpływem alkoholu.
Strażacy wstępnie przyjęli, że przyczyną pożaru było zwarcie w instalacji elektrycznej.
Sebastian Pawlak, Rafał Panas