Już wiemy, że na planowanej przez rząd konsolidacji nie zyskamy. I głośno mówimy o tym naszym posłom. Tak wczorajsze spotkanie z parlamentarzystami Lubelszczyzny rozpoczął Stanisław Stachowicz, prezes Lubelskiego Węgla Bogdanka.
Na rozmowy w sprawie konsolidacji kopalni z grupą Enea i Elektorwnią Kozienice do Bogdanki przyjechali posłowie niemal wszystkich partii. Najliczniej reprezentowane było Prawo i Sprawiedliwość. - To dobry znak, ponieważ tak naprawdę przyszłość kopalni jest teraz w rękach rządzącej partii - skomentował frekwencję Jan Łopata, poseł PSL. - Mam nadzieję, że coś dobrego z tego wyniknie.
Ale optymizm posła Łopaty szybko ostudzili politycy PiS. - Ja nie wiem, o czym my właściwie mamy rozmawiać. O konsolidacji czy o tym, jak zabezpieczyć interesy Bogdanki przy konsolidacji? - pytał zdziwiony Krzysztof Michałkiewicz, lider lubelskiego PiS.
Poseł wyraził przy tym zaniepokojenie przyszłością pracowników Enei. - Kilka tysięcy ludzi ma pójść na bruk, bo górnicy sprzeciwiają się połączeniu? Konsolidacja jest normalnym procesem. I otrzymujemy z rządu informacje, że interesy Bogdanki nie będą przy tym zagrożone - przekonywał Michałkiewicz.
- Jestem zszokowany stanowiskiem PiS w sprawie połączenia kopalni z grupą Enea! - zirytował się Grzegorz Kurczuk, lider SLD na Lubelszczyźnie. - Albo poseł Michałkiewicz nie zrozumiał, w jakiej sprawie się spotykamy, albo udaje, że nie rozumie. Tak czy inaczej to spełnienie czarnego scenariusza o kopalni. Jeżeli to stanowisko się nie zmieni, pieniądze, które mamy z kopalni lada chwila wywędrują z Lubelszczyzny do Poznania.
Związkowcy z Bogdanki zapowiedzieli, że gdy nie otrzymają skutecznej pomocy ze strony polityków nie zawahają się przed ostrą formą protestu. - Dziś już jesteśmy gotowi na wszystko. Niech rządzący się wreszcie obudzą - mówił Bogusław Szmuc, przewodniczący komitetu protestacyjnego.