Lekarze w Lublinie nie dawali 6-letniej Martynce Kruk z Końskowoli żadnych szans. Dziś, po kilku tygodniach leczenia w niemieckiej klinice, dziewczynka czuje się dużo lepiej. Jeździ na rowerze, bawi się i śmieje.
- W dniu naszego wylotu do Niemiec profesor, który ją leczył w Lublinie, powiedział: Zrezygnujcie z wyjazdu i pozwólcie Martynce odejść - twierdzi pani Jolanta. - Dlatego wierzę, że kiedyś spotkamy się z lekarzami z lubelskiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w sądzie. Nie chodzi o odszkodowanie, ale o zasady. Nie mieli prawa odbierać nam nadziei.
- Takich słów rodzicom nie powiedziałem. A do sądu każdy ma prawo iść - odpowiada prof. Jerzy Kowalczyk, konsultant krajowy ds. onkologii dziecięcej i szef Kliniki Hematologii i Onkologii w DSK, gdzie dziewczynka była leczona. - Cieszę się, że Martynka lepiej się czuje. Może to jakiś cud.
Profesor podkreśla, że nie ma żadnych informacji dotyczących leczenia byłej pacjentki. - Dzwoniliśmy do Niemiec, ale nie chcieli nic powiedzieć. Dziwne, że robią z tego taką tajemnicę. Natomiast ja mogę się opierać tylko na rzetelnej wiedzy i metodach oficjalnie dostępnych. Dlatego nie mogę dawać rodzicom nadziei, jeśli nie mam innej wiedzy.
Przypomnijmy. Chora na chłoniaka Martyna została wypisana z DSK w Lublinie ze skierowaniem do hospicjum na początku stycznia. Rodzice nie poddali się. Zawieźli dziecko do niemieckiej kliniki miesiąc później, po uzbieraniu pierwszej raty dla kliniki - 35 tys. euro. Całe leczenie ma kosztować 150 tys. euro.
Jak zapewnia DSK, nim stan Martynki uznano za beznadziejny, szpital konsultował stan dziecka w ośrodku we Wrocławiu oraz za granicą. Ale dalszego leczenia podjęła się tylko klinika w Heidelbergu.
- Martynka jest tam czwartym dzieckiem leczonym specjalną metodą. Przyjmuje chemię doustnie, a do szpitala jeździmy tylko na kontrole - wyjaśnia Jolanta Kruk. Terapia może potrwać nawet dwa lata, dlatego ojciec dziewczynki podjął pracę w Niemczech. Rodzina znalazła też na miejscu sponsora, który sfinansuje leczenie do końca roku.
Z powrotu do zdrowia 6-latki cieszą się jej bliscy i mieszkańcy Końskowoli. - Płakałam, kiedy dowiedziałam się o chorobie wnuczki. Dziś płaczę ze szczęścia. To cud od Boga - mówi Janina Kruk, babcia Martynki.
Rodzice za naszym pośrednictwem dziękują wszystkim za wsparcie. Bez ich pieniędzy leczenie za granicą nie byłoby możliwe. - Daliście Martynce szansę. Nigdy tego nie zapomnimy - szepcze pani Jolanta.