Z kryzysem jest jak z yeti. Wszyscy o nim mówią, ale czy ktokolwiek go widział? – usłyszeliśmy od właściciela jednego z pensjonatów w Zwierzyńcu. Okazuje się, że światowy kryzys… korzystnie odbił się na turystycznym biznesie na Lubelszczyźnie.
On nie ma wątpliwości, że na taki stan rzeczy wpłynął światowy kryzys gospodarczy. Ci, którzy pojechaliby za granicę, teraz, ze względu na wysokie kursy euro, wybrali Polskę. – To się rzeczywiście potwierdza. Ja w każdym razie nie narzekam – mówi Zbigniew Naklicki, właściciel Roztoczanki w Suścu. Aby przenocować w jednym z domków tego ośrodka, trzeba sobie zaplanować urlop na ostatni tydzień sierpnia albo nawet na wrzesień.
– Miejsc noclegowych nie ma. Obłożenie jest stuprocentowe i wielu osobom trzeba po prostu odmawiać – rozkłada ręce Monika Marek z Lokalnej Organizacji Turystycznej "Kraina Lessowych Wąwozów” w Nałęczowie. Jej zdaniem, lokalni kwaterodawcy tego lata na turystach zarobią więcej niż wcześniej. – Gości przybywa, więc i możliwości z korzystania z noclegów jest więcej. Interes się kręci – mówi.
Żeby znaleźć nocleg nad Jeziorem Białym w którykolwiek z letnich weekendów, trzeba mieć naprawdę bardzo dużo szczęścia. – Jest spora nadwyżka gości, ale w ciągu tygodnia pokoje się zwalniają – mówi Antoni Kobielas, właściciel Pensjonatu Bankowego.
Twierdzi jednak, że wiosna takiego ruchu nie zapowiadała. – Kwiecień, maj i czerwiec były po prostu fatalne. Może przez pogodę, ale może jednak i przez kryzys – zastanawia się hotelarz. – Bo w tym okresie przyjmowaliśmy z reguły grupy zorganizowane na szkolenia czy zjazdy integracyjne. Z powodu kryzysu, właściciele firm zaczęli zaciskać pasa, więc z tego rodzaju wyjazdów rezygnowali.
Więc jak lubelska branża turystyczna wyjdzie na kryzysie? – Na ostateczne i rzetelne podsumowania przyjdzie czas po zakończeniu sezonu, ale wydaje mi się, że źle nie będzie – kwituje Zofia Wywrocka z LOT "Roztocze”.