Od lat towarzyszą wigiliom w polskich domach. Mają swój rozpoznawalny styl i wyjątkową, bo tradycyjną interpretację. Ich śpiew wywołuje łzy wzruszenia, a barwne stroje uśmiech na twarzach. W piątek najpiękniejsze kolędy i pastorałki w wykonaniu solistów, chóru oraz orkiestry Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca „Mazowsze” im. Tadeusza Sygietyńskiego, pod dyrekcją Jacka Bonieckiego, wybrzmiały na deskach Centrum Spotkania Kultur.
„Mazowsze” to 170. artystów: solistów, artystów chóru, baletu i orkiestry. Jednym z nich jest chórzysta Jan Mazepa, który do zespołu dołączył cztery lata temu. Dla młodego człowieka folklor jest wielką pasją i sposobem na życie.
- Klimat i charakter „Mazowsza” jest wyjątkowy. Jest czymś co dotyka mnie, wszystkie moje czułe strony jako artysty. Członkowie zespołu są jak rodzina, gdyż spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu: w autokarze, na próbach, w hotelach na wyjazdach – mówił Mazepa. – „Mazowsze" jest wszechstronnym zespołem. Śpiewamy bardzo różny repertuar. Okazuje się, że ludzie którzy skończyli akademie muzyczne na wydziałach wokalnych, szkołę muzyczną, czy śpiewali zupełnie amatorsko, spotykają się w chórze i łączy ich repertuar. To piękne – dodał.
Wojciech Zieliński pochodzi z Lublina. Z zespołem „Mazowsze” jest związany dziewięć lat. Jak przyznaje przez ten okres, zwiedził kawał świata, każdy zakątek Polski. „Mazowsze” dla pana Wojciecha to sposób na życie. Zanim zaczął karierę w najlepszym polskim chórze, śpiewał w wielu lubelskich zespołach ludowych.
- „Mazowsze” jest po prostu wyjątkowe. Dla mnie jest to najlepszy zespół w Polsce, a może i na świecie. Ma największą gamę repertuaru spośród wszystkich znanych mi zespołów ludowych, która jest stale powiększana. Ja jako artysta mogę się w „Mazowszu” spełniać – mówił Zieliński.
Dyrektor zespołu „Mazowsze” Jacek Boniecki jest dumny z muzyków. Cieszy się, że na występy zespołu bez względu, gdzie się odbywają, czy to w największych miastach Polski i świata, w wielkich salach filharmonicznych, świątyniach, czy w małych miejscowościach przychodzi publiczność, która wspaniale ich odbiera.
- „Mazowsze”, oprócz pięknych tańców i suit z różnych regionów Polski, od Bałtyku po gór szczyty, słynie kolędami – tymi pięknymi miniaturami pieśniami, związanymi z Bożym Narodzeniem, które od kilkudziesięciu lat są w „Mazowszu”. Programem, w który wsłuchiwała się cała Polska były właśnie kolędy - przepiękne pieśni polskie, oparte na melodiach i motywach ludowych, bardzo przystępne, melodyjne, podane w sposób zrozumiały. Dlatego zawsze są wspaniale odbierane, nadają ducha świątecznego – mówił Jacek Boniecki, dyrektor zespołu „Mazowsze”. I dodał: – przecież nie świętujemy Bożego Narodzenia tylko trzy dni. Świętowanie trwa od grudnia do końca stycznia, a świąteczna radość trwa w nas . Taką radość niesie „Mazowsze” i jego program.
Dla jednych „Mazowsze” to sposób na życie, dla innych spełnienie dziecięcych marzeń, gdzie śpiew chórzystów przez lata pojawiał się w rodzinnym domu. Marzenia o śpiewaniu realizuje w zespole artystka chóru Natalia Solczyńska.
- Podczas naszego występu zaprezentowaliśmy najbardziej znane polskie kolędy: Wśród nocnej ciszy, Bóg się rodzi, Triumfy króla niebieskiego, a także kilka zagranicznych niespodzianek. To kolędy które wykonywaliśmy podczas naszych podróży. Ostatni raz byliśmy z programem kolędowym za granicą na Islandii i tam wykonywaliśmy kolędę po islandzku, ją też zaprezentowaliśmy podczas występu w Lublinie - opowiadała N. Solczyńska.
„Mazowsze” to coś więcej niż zespół muzyczny, teatr, czy instytucja artystyczna. Przez lata nazywany perłą w koronie Rzeczypospolitej czy Ambasadorem Kultury Polskiej, niewątpliwie jest symbolem polskości na całym świecie. A popularność zespołu do dzisiaj jest bezdyskusyjna. W Lublinie potwierdziły to wypełniona do ostatniego miejsca sala operowa Centrum Spotkania Kultur, owacje na stojąco i bisy po wieczorze pełnym pięknych kolęd.