Nie trzeba jechać daleko, by zobaczyć kozy alpejskie, świnki wietnamskie, arabokoniki, kanarki, psy, koty. Wystarczy wybrać się leśniczówki w Uciekajce, które w okolicy jest nazywane małym zoo.
Kto gości w drewnianej leśniczówce Piotra i Anny z Uciekajki? Kanarek, cztery koty, pięć psów, dwa kuce felińskie, dwa arabokoniki, dwie świnki wietnamskie i sześć kóz alpejskich. Świnek, kóz i koni niedługo przybędzie.
Kompletowanie tego małego zoo zaczęło się od starej kobyły przeznaczonej na rzeź. Pani Annie zrobiło się jej szkoda. Wzięli więc pożyczkę z banku i uratowali Bandolę. I tak poleciało. Stado zwierząt w gospodarstwie powiększa się, gdy ktoś podaruje jakieś zwierzę lub znajdzie w lesie we wnykach i przyniesie Kochanom. W lecie przybywa psów porzuconych w lesie. Stoją przywiązane do drzewa i mają szczęście, gdy pomoc przyjdzie w porę. Dzikie zwierzęta wracają na wolność, psy zostają lub trafiają do nowych właścicieli.
W małym zoo zwierzakom jest bardzo dobrze. Świnki wietnamskie: Kacper i Fila, mają ocieploną budę i wybieg. Kuce Jasio i Gosia, wybieg dzielą razem z arabokonikami: Migotką i jej córką Mirabelką. Ich sąsiadami są kozy alpejskie Jacek, Agatka i Mizia.
Mirabelka gdy była mała to przychodziła do nas do domu po cukier i chleb. Jak pies zachowywał się także koziołek Cyco. - Coś mu się w psychice przestawiło - nie kryje pan Kochan. - Chodził z psami, jadł z psami, w budzie spał. Jak one szczekały, to on beczał.
Poza radością, którą dają zwierzęta, są także obowiązki. - Żona obrządza, a ja do pracy - mówi pan Piotr. Zaczyna się od koni, a tu już się odzywają świnki i kozy. - I tak dwie godziny - mówi pani Anna. - Nie można tak rzucić karmy i wyjść. Każde domaga się, aby z nim porozmawiać, przytulić, pogłaskać.
Do leśniczówki często ktoś zagląda. A to wycieczki szkolne, a to okoliczni mieszkańcy. - Wszystkich chętnie zapraszamy - mówią właściciele minizoo.