Europosłowie z Lubelszczyzny obawiają się październikowej sesji Parlamentu Europejskiego w Strasburgu.
- Jeśli zawaliła się część takiego kolosa, to konstrukcja reszty budynku też może być naruszona - mówi Zdzisław Podkański. I dodaje: Czasu na zbadanie jego stanu było mało. Nie wiem, jak przewodniczący Parlamentu Europejskiego może mówić, że wszystko jest w porządku.
To nie koniec. Okazuje się, że do budowy (m.in. przewodów wentylacyjnych) wykonawca użył azbestu. A ten materiał po pokruszeniu sprzyja powstawaniu nowotworów. - Podejrzewam, że po wypadku azbest może być dla nas groźny - mówi Mirosław Piotrowski.
Do katastrofy budowlanej doszło w sierpniu, choć budynek ma zaledwie pięć lat, a gwarancję na dziesięć. Kilkadziesiąt ton betonu i zbrojenia posypało się na miejsca m.in. europarlamentarzystów z Lubelszczyzny. Na szczęście nikogo wtedy w sali nie było. - Mieliśmy naprawdę dużo szczęścia - stwierdza Piotrowski.
W rejonie zasypanego miejsca siadają zwykle oprócz niego Zdzisław Podkański oraz Wiesław Kuc.
Część europarlamentarzystów zainicjowała akcję zbierania podpisów w tej sprawie. Według nieoficjalnych informacji inicjatywę poparło już ponad milion obywateli zjednoczonej Europy. To wystarczy, żeby spróbować zmienić traktat konstytucyjny. - Zaoszczędzone pieniądze można przekazać potrzebującym. W UE żyje wiele osób ubogich lub na granicy ubóstwa - mówi Podkański. Jest też sporo pomysłów na wykorzystanie opuszczonego gmachu. Np. zmarły niedawno Bronisław Geremek proponował, by urządzić w nim Uniwersytet Europejski.
Jednak zmiany nie pójdą łatwo. Przeciwnikiem jest Francja, która nie chce utracić prestiżu i wpływów związanych z posiadaniem siedziby parlamentu.