Wykorzystał seksualnie trzynastoletnią wychowankę Domu Dziecka. Teraz za to odpowie. Akt oskarżenia w tej sprawie właśnie wpłynął do sądu.
Nie była aniołkiem, sprawiała kłopoty wychowawcze. Rok temu na terenie jednej z zamojskich podstawówek piła alkohol z rówieśniczkami i 25-letnim znajomym. To był Krzysztof P. Po odprowadzeniu koleżanki do Domu Dziecka przy ul. Źródlanej, mężczyzna zaprosił trzynastolatkę do siebie. Tam doszło do gwałtu. - Oskarżyliśmy Krzysztofa P. o to, że używając przemocy, szarpiąc i uderzając po twarzy, zmusił nieletnią do rozebrania, przewrócił na łóżko i odbył z nią stosunek płciowy - informuje Artur Kubik, po. szef Prokuratury Rejonowej w Zamościu.
Dopiero w styczniu dziewczynka opowiedziała wychowawcom z Domu Dziecka o tym, co zaszło w mieszkaniu znajomego. Dyrekcja zapewnia, że udzielono jej opieki psychologicznej. - Nasi wychowankowie są pod stałą opieką psychologa i pedagoga - mówi Edyta Panas, dyrektorka Domu Dziecka w Zamościu.
Prokuratura wszczęła śledztwo, ale na przesłuchanie Krzysztofa P. trzeba było poczekać kilka miesięcy, bo tyle trwały jego poszukiwania. Za kratki trafił w lipcu i do tej pory przebywa w areszcie. Nie przyznał się do gwałtu. Zaprzeczył, by w ogóle znał dziewczynkę.
Ale są świadkowie, którzy potwierdzają ich znajomość. Do konfrontacji pokrzywdzonej z oskarżonym nie dojdzie, bo pod koniec marca dziewczynka popełniła samobójstwo. Nie zostawiła pożegnalnego listu. Podczas sekcji zwłok wykluczono ciążę. Czy samobójstwo mogło mieć związek z wcześniejszym gwałtem? - Ofiary gwałtów bardzo głęboko przeżywają poniżenie, wstyd i upokorzenie - twierdzi dr Filip Kościuszko z Centrum Zdrowia Psychicznego w Zamościu.
Ale prokuratura na razie nie łączy obu zdarzeń, bo nie ma dowodów na to, by oskarżony groził dziewczynce albo zmuszał ją do wycofania zeznań. Dlatego śledztwo w sprawie doprowadzenia jej do targnięcia się na życie zostało umorzone.
Za gwałt na nieletniej Krzysztofowi P. grozi od 2 do 12 lat pozbawienia wolności.