Spółka, która miała wybudować w Niedźwiadzie lotnisko, przejadła setki tysięcy publicznych pieniędzy
Kasa Międzynarodowego Portu Lotniczego Lublin-Niedźwiada SA jest pusta. A akcjonariusze (samorząd województwa i ponad 20 powiatów, miast i gmin z Lubelszczyzny) nie zatwierdzili sprawozdania finansowego firmy za 2006 rok.
- Budziło sporo wątpliwości. Stratę obliczono na 39 tys. zł. Tymczasem trzeba było do niej doliczyć 350 tys. zł wydanych na delegacje krajowe i zagraniczne, szkolenia czy badania, a które zapisano jako "środki trwałe w budowie” - mówi nam proszący o anonimowość pracownik Urzędu Marszałkowskiego.
Urzędnicy alarmowali we wrześniu Zarząd Województwa, że wysokie wydatki lotniczej spółki były nieuzasadnione. Od początku istnienia firma "budująca” lotnisko w Niedźwiadzie straciła 152 tys. zł, a na "środki trwałe w budowie” wydała aż 590 tys. zł.
Spółka po cichu wyprowadziła się z siedziby przy al. Spółdzielczości Pracy w Lublinie. Pisma sądowe i urzędnicze wracały z odpowiedzią, że adresat już nie wynajmuje pomieszczeń. W grudniu ub. roku Sąd Gospodarczy zauważył brak dokumentacji finansowej spółki nie tylko za 2006, ale i za 2005 rok. Zagroził grzywną. Dopiero wtedy - na początku stycznia - firma dosłała rozliczenia i podała nowy adres przy ul. Konopnickiej w Lublinie. Wyjaśnienia podpisał prezes Zbigniew Lewartowicz. Choć jego umowa na szefowanie wygasła rok temu! Szef Rady Nadzorczej spółki Marian Starownik (starosta lubartowski z PSL) twierdzi, że zerwał kontakt z Lewartowiczem. Tymczasem w nowej siedzibie spółki słyszymy, że Lewartowicz, "prezes, ale stary”, będzie w poniedziałek.
Według Starownika, jeśli spółka ma nadal działać, to musi dostać następne pieniądze, ziemię i planować inwestycję. I krytykuje rządzącą Lubelszczyzną koalicję PiS-PO, bo ta chce lotniska w Świdniku, a nie w Niedźwiadzie: Zarząd Województwa ma naszą spółkę w głębokim poważaniu. Czekamy, na obiecane grunty pod lotnisko w Niedźwiadzie. Wtedy działalność firmy będzie miała sens, wybierzemy nowego prezesa. Jeśli zarząd ma dowody, że w firmie były nieprawidłowości, to niech to zgłosi prokuraturze.
Tymczasem wicemarszałek Jacek Sobczak (PO) tłumaczy, że zanim 180 ha ziemi trafi do spółki, trzeba bardzo dokładnie zbadać wątpliwości dotyczące jej działania i wydawania publicznych pieniędzy. Jeden z działaczy PiS z Urzędu Marszałkowskiego sugeruje: PSL liczy, że wróci do Zarządu Województwa, a spółka nie zostanie zlikwidowana i rozgrzeszona ze wszystkiego będzie działała w spokoju.