Od wczoraj trzy tysiące mieszkańców Niedrzwicy Dużej nie może korzystać z wodociągów, bo woda jest skażona bakteriami.
- Przecież tę wodę piłam ja i moje dziecko - Ewelina Wierzchowska jest zszokowana wieścią o skażeniu kranówki. Sanepid pobrał próbki w poniedziałek. Wczoraj były gotowe wyniki: w wodzie są bakterie kałowe.
Ujęcie zamknięto. - Bo mogą tam być też inne bakterie. Wodę trzeba zbadać i zdezynfekować. Teraz nie nadaje się do celów spożywczych - stwierdza Paweł Policzkiewicz, szef lubelskiego sanepidu. Krany zasila już woda z innego ujęcia, ale nadaje się tylko do spłukiwania ubikacji.
- To wielka tragedia - ubolewa Zdzisław Antoń, wójt Niedrzwicy. - To nadzwyczajna sytuacja, do której nie jesteśmy przygotowani. Na razie mamy tylko jeden beczkowóz wypożyczony z Bychawy.
- Dopiero się dowiedziałem o skażeniu - mówi Maciej Szymczyk, dźwigając dwie zgrzewki mineralnej. Miał szczęście, bo zdążył ją kupić zanim sanepid kazał zamknąć sklep.
Od godz. 14 pracownicy sanepidu jeździli od spożywczego do spożywczego, od baru do baru. Zamknęli je do czasu, gdy z kranów popłynie czysta woda. - Mniej dotkliwy byłby zakaz sprzedaży towarów krojonych i ważonych, ale uznaliśmy, że nie można ryzykować, gdy chodzi o ludzkie zdrowie - mówi Policzkiewicz.
- Do sklepu będę musiał jechać 7 km. Dla mnie to nie problem, bo mam samochód. Ale nie wszyscy mają auto - wzdycha Krzysztof Krysa.
- Na razie zdążyłem kupić tylko wodę. Nie wiedziałem, że zamykają też sklepy - mówi pan Grzegorz.
Jak długo to potrwa? - Dopiero w piątek wieczorem dowiemy się, co dalej - przyznaje wójt.
Sklepikarze rozpaczają. - Mam tu owoce, nabiał, wędliny. Część się zepsuje - żali się Anna Masierak, właścicielka spożywczego. Stanęły też dwie piekarnie. - Bo tam do produkcji używa się wody - wyjaśnia Krystyna Bonat z sanepidu.
Sławomir Zygo, prezes Gminnej Spółdzielni musiał błyskawicznie załatwić dwa tysiące bochenków chleba, nie wspominając o bułkach.
- Bo nie mogę ot tak nie zrealizować dostaw - wyjaśnia Zygo. - Dzwoniłem do zaprzyjaźnionych piekarni, żeby przejęli część naszej produkcji. Zaraz dzwonię do drugiej. Ale będę musiał skierować tam swoich ludzi, bo koledzy sami nie narobią chleba za siebie i za nas.
Wczoraj swą pomoc zadeklarowały lubelskie wodociągi. - Możemy wysłać tam swój beczkowóz - zapewnia Tadeusz Fijałka, prezes MPWiK.