Mleko i środki czystości - takie dary trafiły do chorego malca, który cały czas jest w Domu Dziecka w Kijanach. Niestety, nie zgłosiła się ani jedna rodzina, która zechciałaby się nim zaopiekować.
- Dzwonią ludzie, pytają o niego, pani z Lublina przywiozła mleko i środki czystości. Mamy też dostać paczkę od mieszkanki Częstochowy. Ale on najbardziej potrzebuje miłości - podkreśla dyr. Korzeniewska.
Przypomnijmy. Kubuś urodził się w sierpniu w szpitalu przy ul. Lubartowskiej w Lublinie. Młoda matka zostawiła go w szpitalu i dwa dni po porodzie zrzekła się praw do syna. Okazało się też, że dziecko cierpi na bardzo poważną chorobę: cytomegalię. Do zakażenia wirusem doszło w łonie matki. Kubuś ma uszkodzoną wątrobę, powiększoną śledzionę, niedokrwistość, niedosłuch i cierpi na zaburzenie ośrodkowej koordynacji nerwowej, co oznacza, że najprawdopodobniej jest opóźniony w rozwoju.
- Kubuś ma tyle chorób, że mógłby nimi obdzielić kilka osób. Takie dziecko nie powinno znaleźć się w placówce, ale w kochającej rodzinie - uważa Agnieszka Korzeniewska. Jeśli rodzina nie znajdzie się do sierpnia, to maluch trafi do Domu Opieki Społecznej, co byłoby dla niego najgorszym rozwiązaniem.
- Najważniejsze że Kubuś cały czas się rozwija, robi postępy. Liczymy, że te uszkodzenia układu nerwowego nie są aż tak poważne, jak zakładano początkowo - mówi z ulgą dyr. Korzeniewska.