13-letnia Paulinka, potrącona przez kierowcę-szaleńca, mogła przeżyć. Dowodzą tego wyniki sekcji zwłok.
- Jeszcze żyła, kiedy znalazł ją sąsiad. Oddychała, gdy ją przytulałam - Agata Chomiuk płacze, spoglądając na zdjęcia córeczki. - Wezwaliśmy pogotowie. Jechało prawie pół godziny. Paulinka zmarła w karetce, zanim dowieźli ją do szpitala.
Matka dziewczynki zapoznała się właśnie z wynikami sekcji zwłok. Dowiedziała się, że Paulinka nie miała poważniejszych obrażeń głowy, żeber czy kręgosłupa. Miała zmasakrowany staw kolanowy. - Ale od tego się nie umiera. Ona po prostu się wykrwawiła i zadusiła własną krwią - stwierdza z bólem matka. Jest przekonana, że gdyby sprawca wypadku natychmiast wezwał pomoc, córka by żyła. Ale on uciekł.
Prokurator Krystyna Laube na podstawie dokumentu z Zakładu Medycyny Sądowej dodaje, że śmierć dziewczynki mogło przyspieszyć także wyziębienie organizmu.
Dziewczynka szła prawidłową stroną drogi. Została potrącona przez samochód 27 grudnia ub.r. w Stanisławowie (pow. chełmski) kilkadziesiąt metrów od domu. Kierowca zawrócił i odjechał. Przy rannej zostały tylko fragmenty auta, w tym boczne lusterko. Dzięki temu zidentyfikowano markę samochodu. Policja sprawdziła wszystkich właścicieli takich aut w regionie i wytypowała podejrzanego. 31-letni Mariusz Ż. z Białopola nie przyznał się do winy, choć jego samochód nosił ślady wypadku. Mężczyzna został aresztowany. Prokuratura przygotowuje wniosek o przedłużenie aresztu o kolejne trzy miesiące.
- Dysponujemy zeznaniami świadków. Widzieli, jak Mariusz Ż. próbował zacierać ślady po wypadku oraz ukryć auto - mówi prokurator Laube. - Istotna będzie też ekspertyza biologiczna, sporządzona na podstawie próbek z karoserii. Przypieczętuje nasze podejrzenia.
- Mnie chodzi tylko o to, by ten człowiek przyznał się do winy - mówi Agata Chomiuk. - Też jest ojcem. Niech sobie uzmysłowi, co to znaczy stracić jedyne dziecko.