Jak pisaliśmy w Dzienniku, dyrektor dał pracownikom do podpisania oświadczenia, w których zgodzili się na takie samo wynagrodzenie, jak w ubiegłym roku. Czyli na rezygnację z podwyżki. W obawie o utratę pracy wszyscy oświadczenia podpisali. Sam dyrektor w wypowiedziach dla Dziennika podkreślał, że nikogo do niczego nie zmuszał.
Oficjalne stanowisko w tej sprawie zajął Zarząd Regionu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w Lublinie. Zaprotestował przeciw obniżaniu płac i uchylaniu się pracodawców od obowiązku realizacji tzw. ustawy 203. Zwrócił uwagę, że odebranie pracownikom przez dyrektora tego szpitala 110 zł (tyle wynosi drugi etap ustawowej podwyżki - red.) nie poprawi sytuacji finansowej placówki i że jest jaskrawym dowodem na to, że od wielu lat kosztem lekarzy i pielęgniarek łagodzone są objawy błędów politycznych.
Zarząd Regionu OZZL zaapelował do organu założycielskiego tego szpitala, czyli marszałka, o przeanalizowanie sytuacji. Stanowisko związkowców poparł samorząd lekarski, czyli Okręgowa Rada Lekarska w Lublinie. - Nie można wypaczać prawa, manipulować nim, czy też po prostu omijać w imię źle pojętego interesu społecznego z ewidentnym pokrzywdzeniem określonej grupy zawodowej - uważa lek. med. Andrzej Ciołko, przewodniczący ORL w Lublinie.
Protesty ZZL oraz ORL trafiły na biurko marszałka województwa lubelskiego. - Musimy tę sprawę zbadać, przeanalizować dokumentację i dopiero wtedy podejmiemy decyzję - przekazał nam Tomasz Makowski, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie.