Chełm, Zamość i Biała Podlaska. W tych miastach szpitale wstrzymały przyjęcia pacjentów na większości oddziałów. Chorzy są przyjmowani tylko w stanach zagrożenia życia.
Bo w Chełmie ograniczono przyjęcia na wszystkie oddziały. Wykonywane są tylko zabiegi ratujące życie. Dyrekcja szpitala zdecydowała się na tak drastyczny krok, bo Narodowy Fundusz Zdrowia nie zapłacił za zabiegi wykonane ponad limit ani za pierwsze półrocze tego roku, ani za cały rok 2008.
– Kasa jest pusta, dlatego nie będziemy wykonywać planowych operacji zapewne do końca roku – przewiduje Mariusz Kowalczuk, dyrektor szpitala.
– W szpitalu można liczyć właściwie tylko na szybkie... wycięcie wyrostka. Pozostałe zabiegi, takie jak wstawianie endoprotez, są przesuwane na przyszły rok.
Lecznica nie przyjmuje też pacjentów. Sytuacja staje się absurdalna. – Chorzy czekają. Czekają też łóżka, sprzęt medyczny i wykwalifikowany personel gotów do pracy także popołudniami – mówi dyrektor. – Ale bez pieniędzy nie jesteśmy w stanie nic zrobić.
W szpitalu "papieskim” w Zamościu wstrzymano operacje na oddziałach chirurgii naczyń i na ginekologii. Wykonuje się tam jedynie zabiegi ratujące życie.
– Możliwe, że lada dzień wprowadzimy ograniczenia także na pozostałych oddziałach – nie ukrywa Ryszard Pankiewicz, rzecznik prasowy zamojskiego szpitala.
Szpital w Białej Podlaskiej przyjmuje tylko osoby z zagrożeniem życia. Pozostałe przyjęcia na wszystkie oddziały są wstrzymane.
W Lublinie na razie tylko ograniczają. – Ordynatorzy dostali polecenie, aby zmieścić się w zaplanowanym kontrakcie – mówi Marta Podgórska, rzecznik szpitala klinicznego nr 4 w Lublinie.
– Skutkuje to ograniczeniem przyjęć, ale nie ma mowy, żeby je całkowicie wstrzymać. Kolejka się wydłuża, a niektórzy pacjenci będą przyjęci dopiero w nowym roku.
Ograniczenia przyjęć przez szpitale spowodowane są komunikatem NFZ. Jego prezes zapowiedział, że nie będzie zwracał szpitalom i przychodniom pieniędzy za tzw. nadwykonania wypracowane w drugiej połowie 2009 roku.
Próbowaliśmy skontaktować się w tej sprawie z lubelskim oddziałem NFZ. Ale rzecznik przebywa na urlopie, a dyrektor nie odbierał od nas wczoraj komórki.
Co na to wicemarszałek województwa odpowiedzialny za służbę zdrowia?
– Wszystko przez krzywdzący nas algorytm przyznawania pieniędzy – tłumaczy Arkadiusz Bratkowski. – Został on już zmieniony, ale potrzeba przynajmniej trzech lat, by nadrobić finansowe zaległości.
Adam Sandauer, prezes Stowarzyszenia Primum non nocere, zajmującego się prawami pacjentów
- Każdy z nas ma konstytucyjne prawo do świadczeń medycznych. Nie ma znaczenia, kiedy zachorujemy. Co radzić pacjentom? Jeśli mogą poczekać do stycznia, niech czekają. Jeśli mogą zapłacić za wizytę prywatną – niech zapłacą. Jeśli nie mogą ani czekać, ani płacić, niech zwrócą się do NFZ o pieniądze na leczenie. Może się uda.