Premier zapowiada: koniec z partyjniactwem w administracji. Tymczasem w Lubelskiem główne stanowiska zajmują jego partyjni koledzy i członkowie PSL
Ludowcy są od lat mistrzami w obsadzaniu stanowisk w terenie. Platformie zostają okruchy. Agencją Nieruchomości Rolnych w Lublinie kieruje Alina Podkościelna-Troetsch. W przeszłości była podwładną Edwarda Wojtasa, posła i szefa ludowców w województwie. Ma dwóch zastępców: Leszka Daniewskiego, radnego PO z Lublina oraz Grzegorza Kurczuka, byłego szefa SLD w Lubelskim.
Andrzej Bieńko jest liderem ludowców w Lublinie i szefem oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Dwa lata temu kandydował na prezydenta miasta. Jego zastępcy to Andrzej Maj (również związany z ludowcami) oraz Andrzej Mróz, kojarzony z Platformą. Jak pisaliśmy niedawno, w konkursie na kolejnego zastępcę startuje Henryka Strojnowska, członek władz regionalnych PO i była wicewojewoda.
– Nie mam nic do ukrycia. Nie chciałbym dziś wdawać się w dysputy o obsadzie stanowisk w agencji – mówi Bieńko.
Kolejny ludowiec – Andrzej Romańczuk, radny wojewódzki PSL – jest szefem Agencji Rynku Rolnego.
– Swoją pracę dobrze wykonuję. Nie czuję, żebym z powodu przynależności do PSL nie mógł czymś się zajmować czy pracować w jakiejś instytucji – mówi Romańczuk.
Związana z PSL Teresa Królikowska jest prezesem PKS Wschód, spółki należącej do samorządu województwa.
- PSL nie ma więcej stanowisk niż inne partie, które rządziły. Zawsze pytam czy PiS jak był u władzy to miał mniej stanowisk? Problemem są nieuczciwi ludzie, którzy zdarzają się w każdym środowisku – mówi Krzysztof Hetman szef PSL w regionie i marszałek województwa. I dodaje: - Każda partia realizuje swój program. Jak Obama został prezydentem to było oczywiste kto obejmie stanowiska.
Grażyna Czubek, Fundacja im. Stefana Batorego:
O obsadzie stanowisk powinien decydować poziom merytoryczny kandydatów, a nie to, kto kogo zna, czy z jakiej opcji politycznej pochodzi. Obsada na zasadach klucza polityczno – towarzyskiego to jeden z przejawów działań korupcyjnych.
Obecnie obowiązujące procedury nie są zbyt szczelne: prowadzony jest tzw. nabór kwalifikacyjny, nie konkursowy. W przyzwoitym państwie granica między wpływem polityków a nadzorem urzędniczym powinna być wyraźna i przestrzegana.