Stara przyczepa kempingowa to jedyne schronienie dla pięcioosobowej rodziny spod Wilkowa. Pod koniec maja woda zabrała im cały dobytek. Nie ma szans, by zdążyli odbudować dom przed zimą.
– Wisła cały czas się podnosi, w piwnicy znów mamy wodę – mówi Monika Piątek ze wsi Majdany w gminie Wilków. – Są podtopienia. Boimy się, co będzie dalej.
Piątkowie od miesięcy nie mogą wrócić do domu. – Razem z dwoma synami śpimy w przyczepie. Trzeci nocuje w samochodzie – opisuje pani Monika. – Do przyczepy dobudowaliśmy namiot z plandeki. Jest gdzie złożyć kartony z ubraniami, ale i tak wszystko ciągle jest wilgotne. Drzwi się nie domykają. Na noc trzeba je utykać szmatami.
Synowie Piątków chodzą do gimnazjum. W zniszczonym gospodarstwie nie mają warunków do nauki.
– Wysłanie ich na rozpoczęcie roku szkolnego to była makabra. Wszędzie błoto, ubrania w pudłach, a trzeba je było uprać i uprasować – dodaje kobieta .
Dom się wali. Korzystać można tylko z ganku. Tam rodzina urządziła prowizoryczną kuchnię.
– Mieszkamy tak od początku powodzi – mówi Janusz Piątek, mąż pani Moniki. – Po pierwszej fali przenieśliśmy się na wał. Spaliśmy w samochodach. Później zgłosił się przedsiębiorca z Warszawy. Zaproponował, że pożyczy nam przyczepę. Tylko dzięki niemu mamy teraz gdzie spać.
Rodzina liczy się z tym, że przyczepę trzeba będzie niedługo oddać. Ratunkiem dla Piątków byłby kontener mieszkalny. Taki, jakie rozstawiono w pobliskim Zastowie Polanowskim.
– Nie przecieka i wiatr nie wieje – dodaje pani Monika. – W urzędzie gminy powiedzieli, że niedaleko jest jeden. Nie mamy jednak czym go przywieźć.
– Sprawdzę to i zobaczę, co się da zrobić – zapowiada Grzegorz Teresiński, wójt Wilkowa. – Najpierw musimy jednak zająć się umocnieniem wałów.
Piątkowie nie mogą zabrać się za odbudowę domu. Wszystko przez formalności. Pod koniec czerwca w ich gospodarstwie pojawił się nadzór budowlany. Inspektorzy stwierdzili, że dom jest w bardzo złym stanie i zabronili z niego korzystać. Dopiero 4 sierpnia informację na ten temat przesłali do wojewody.
– Teraz ma być powołany ekspert, żeby zakwalifikować dom do rozbiórki albo remontu – wyjaśnia pan Janusz. – Urzędnicy nie potrafią nam powiedzieć, kiedy będzie decyzja. W tej sytuacji nie mogę ani remontować, ani odebrać odszkodowania.
Czekając na rozstrzygnięcie, Piątkowie pracują dorywczo w okolicznych gospodarstwach. Tylko w ten sposób mogą zarobić na utrzymanie.