Kolejarze wciąż trzymają w tajemnicy nowy rozkład jazdy. W życie wchodzi 12 grudnia, a liczby przeznaczonych do likwidacji pociągów nie znają nawet związki zawodowe.
Dlaczego tak późno? – Bo jeszcze nie wszystko jest zapięte na ostatni guzik – tłumaczy Jacek Prześluga, rzecznik prasowy PKP SA. I jednocześnie przyznaje, że rozkład jest już gotowy w 99,9 proc. – Nie chcemy wprowadzić pasażera w błąd. W przyszłym roku rozkład ujawnimy już na początku listopada – obiecuje Prześluga.
Zaplanować podróży nie mogą także pasażerowie korzystający z pociągów ekspresowych i InterCity. 60 dni – z takim wyprzedzeniem powinni
mieć możliwość zrobienia rezerwacji. Dziś mają ...dwa tygodnie.
– To przejściowa sytuacja – mówi Anna Rosiek, rzecznik spółki InterCity. – Ale wszystko powinno wrócić do normy na początku grudnia.
Kolejowy rozkład jazdy w całym kraju zostanie odchudzony o 96 połączeń. A ile pociągów zniknie z Lubelszczyzny? – Rewolucji nie będzie – uspokaja Tracichleb. – A komunikacja z Warszawą będzie atrakcyjniejsza niż dziś.
Jak się dowiedzieliśmy, oprócz dotychczasowych połączeń do stolicy pojawią się dwa nowe. Codziennie będzie kursował pośpieszny „Gałczyński” (docelowo do Szczecina), a w wakacje przez Lublin pojedzie także ekspres „Nida”.
Cięcia w kolejowych rozkładach to dla władz PKP ryzyko protestów związkowców. Kolejarska „Solidarność” w Lublinie ma jednak inne „problemy”. Od kilku tygodni zbiera podpisy pod wnioskiem za odwołaniem marszałka województwa, według nich „grabarza kolei na Lubelszczyźnie”.
– Podpisy składają pasażerowie, mieszkańcy i wójtowie gmin, które mogą stać się kolejowym zaściankiem. Ale także pracownicy służby zdrowia i instytucji kulturalnych. Poparła nas też jedna z lubelskich uczelni wyższych – wylicza Adam Szczerbatko z ZZ „Solidarność”.
Wizyty związkowców żądających jego odwołania, marszałek może się spodziewać na najbliższej sesji sejmiku. Także na grudzień kolejarze zapowiadają manifestację – „jakiej jeszcze nie było”.