Najpierw była zlewnia mleka, później jej upadek. Następnie wielki wybuch. Teraz w środku wsi stoją ruiny i niewiele trzeba, by doszło tam do tragedii.
Na początku lat 90. ubiegłego stulecia opustoszałym budynkiem zainteresował się miejscowy rolnik, który chciał otworzyć tu sklep. Jak wszystko było już gotowe do otwarcia, nocą nieznany sprawca wrzucił bombę, którą sam skonstruował. I budynek wyleciał w powietrze.
- Od tamtej pory budynek się coraz bardziej rozpada. Cegły lecą z sufitu, tylko patrzeć jak się zawali. Na dodatek teren nie jest ogrodzony, nie ma żadnego nadzoru i jest zagrożeniem dla okolicznych dzieci, które chodzą tam się bawić. Już kilkakrotnie zwracałem na to uwagę wójtowi i nic. Teraz zawiadomiłem powiatowego inspektora nadzoru budowlanego - podkreśla Ryszard Niezgoda z Rzeczycy Ziemiańskiej.
Jednak władze gminy odpowiadają, że nic nie mogą zrobić. Mogą jedynie odpowiadać na pisma w tej sprawie.
- Zlewnią w Rzeczycy, podobnie jak innymi zlewniami w gminie, administruje Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska Stalowa Wola. Kilkakrotnie już występowaliśmy do mleczarni, żeby zajęła się niszczejącym obiektem. On psuje cały wizerunek wsi i zagraża bezpieczeństwu. W Stalowej Woli jednak nie są zainteresowani, żeby zrobić z tym porządek. Widzę tylko jeden sposób - wniosek o tzw. zasiedzenie i potem albo sprzedaż, albo przekazanie. Zlewnie mógłby dostać nawet samorząd. Inaczej nikt nie będzie się zajmował obiektem - wyjaśnia Franciszek Kwiecień, wójt Trzydnika.
Tymczasem spółdzielnia mleczarska inaczej widzi sprawę ruin w Rzeczycy.
- Kilkakrotnie zabezpieczaliśmy obiekt i co... następnego dnia albo ktoś wrzucał palącą się oponę, albo okna wybijał, albo kradł płot. Nie postawię tam policjanta - narzeka Krzysztof Skiba, prezes OSM w Stalowej Woli. - Po tych incydentach przestaliśmy się zajmować nieruchomością. Nie jesteśmy ani właścicielem gruntu, ani budynek nie jest nasz. Chciałem zlewnię komuś wydzierżawić, czy nawet przekazać, ale nie było chętnych - dodaje prezes.
Taki stan prawny obiektu to także problem dla powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Nie może on bowiem nikogo upomnieć czy ukarać za zły stan budynku.
- Już dłużej tak być nie może, to niebezpieczeństwo dla nas. Będziemy szukać pomocy wszędzie, żeby tylko pozbyć się tego koszmaru - zapowiadają mieszkańcy Rzeczycy Ziemiańskiej.