Amerykanie: Macie największe w Polsce złoża gazu łupkowego. Polacy: Wiercimy, ale jeszcze nic nie znaleźliśmy.
Teraz koncesję na poszukiwania gazu łupkowego ma w naszym kraju ponad 20 firm. Na naszym terenie wiercenia już trwają. Odwierty przeprowadzano m.in. w Markowoli pod Puławami. Niestety, amerykańskie prognozy na razie się nie potwierdziły. W Markowoli gazu nie znaleziono.
– Do raportów tego typu należy podchodzić ze spokojem. Są one tworzone na podstawie analogii. Na podobnym geologicznie terenie w USA znaleziono gaz łupkowy. Stąd przekonanie, że złoża mogą znajdować się i u nas. Teraz te przypuszczenia należy zweryfikować – komentuje amerykańskie dokumenty Ryszard Chylarecki, dyrektor i członek zarządu Nafty Piła, jednej z firm poszukującej gazu na Lubelszczyźnie.
O tym ile gazu (i czy w ogóle) znajduje się pod ziemią przekonamy się dopiero za kilka lat. Wówczas zakończone zostaną prace poszukiwawcze. A koncesjonowani poszukiwacze złóż będą mogli przedstawić mapy geologiczne i ostatecznie zweryfikować wielkość złóż.
– Jedyną metodą jest poszukiwanie. W tej chwili nikt nie wie, ile jest gazu i gdzie on jest. W Polsce nie ma jeszcze żadnych wiarygodnych badań. Liczę, że choć część amerykańskich przewidywań okaże się prawdziwa – dodaje Chylarecki.
Oprócz Markowoli poszukiwania gazonośnych łupków trwają na Zamojszczyźnie. Gazonośne miejsca wytypowano również w rejonie Krasnegostawu i Kraśnika. W tej chwili prowadzone są m.in. na terenie gmin Miączyn, Komarów, Tyszowce oraz Werbkowice.
Tam szuka się gazu metodą sejsmiczną. Fale penetrują ziemię do głębokości około 4 kilometrów. Odbite, wracają na powierzchnię, a przejmują je rozstawione na polach czujniki.
– Gaz oznaczałby tańszy surowiec, a przede wszystkim pracę dla mieszkańców gminy. Liczymy, że poszukiwania dadzą pozytywny rezultat, ale to jeszcze melodia przyszłości – mówi Józef Długosz, wójt gminy Miączyn.