Polscy klienci kradną coraz mniej. Ich miejsce zajmują pracownicy sklepów. W ten sposób rekompensują sobie niskie pensje. Są groźni, bo powodują wyjątkowo duże straty.
– Polscy klienci należą do najbardziej uczciwych na kontynencie – mówi Jacek Kauch z firmy Checkpoint Systems, która specjalizuje się w projektach antykradzieżowych i zleciła badania. – To jedna strona medalu. Druga to coraz więcej kradzieży wśród pracowników.
To spowodowało, że w ubiegłym roku polskie sklepy straciły najwięcej w regionie, bo aż 1,24 mld euro. Kradną dostawcy, pracownicy magazynów i kasjerzy. Zdaniem specjalistów, za większą liczbę kradzieży odpowiedzialny jest w dużej mierze kryzys.
– Klient nie chce rezygnować z droższych produktów. Dlatego np. kradnie się coraz więcej drogich wędlin – dodaje Kauch. – Złodzieje gustują przede wszystkim w artykułach spożywczych, drobnych urządzeniach elektronicznych, kosmetykach i odzieży.
– Generalnie kradną wszystko, co da się wynieść – mówi mł. asp. Marcin Koper, oficer prasowy puławskiej policji. – Od bułek, po drogie alkohole. Większość kradzieży ujawniają sklepowi ochroniarze.
Większość firm ukrywa przypadki, gdy na kradzieży przyłapany zostanie pracownik. Kończy się wówczas na zwolnieniu. Kiedy złodziejem jest klient, trafia w ręce policji.
– Rekordzistą był siedmiolatek, który ukradł resoraki – dodaje Koper. – Najstarsza złodziejka miała 80 lat. Nie ma reguły, co do zasobności portfela. Zatrzymujemy zarówno ludzi biednych, jak i majętnych. Może robią takie rzeczy dla adrenaliny.
W puławskich sklepach dochodzi do kilku kradzieży tygodniowo. Przede wszystkim w supermarketach. Wśród sprawców 60 proc. stanowią mężczyźni.
– Najgorzej jest w piątki i przed świętami – mówi Koper. – Najmniej takich kradzieży zdarza się w niedziele.
Złodzieje stosują różne sposoby, na wyniesienie łupów ze sklepu. Odzież kradną zwykle w przymierzalni, ubierając się „na cebulkę”. Wcześniej odrywają elektroniczne zabezpieczenia. To drastyczna metoda, bo kończy się uszkodzeniem ubrania.
Drugi popularny sposób, to pakowanie skradzionych rzeczy do torby z folii aluminiowej. Ma ona zmylić bramki, które nie wykryją czujników, przymocowanych do towaru. To zawodna metoda, bo coraz więcej sklepów instaluje urządzenia nowej generacji. Nie da się ich oszukać w tak prosty sposób.
Wśród wszystkich polskich złodziei, blisko 40 proc. stanowią klienci. Kradną towary warte średnio 100 euro. Reszta to pracownicy sklepów. Są znacznie groźniejsi. Każdy z nich powoduje 10 razy większe straty.