Wczoraj policjanci ustalali jak będzie wyglądała eksmisja byłych betanek z kazimierskiego klasztoru. - Takiej akcji jeszcze nie mieliśmy - twierdzą.
Komornik zjawi się w środę pod murami klasztoru należącego do Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej o godz. 9. - Poproszono nas o zabezpieczenie eksmisji - wyjaśnia Janusz Wojtowicz z lubelskiej policji. - Ściągniemy policjantów z Lublina, Kazimierza, Puław.
Ilu funkcjonariuszy weźmie udział w operacji? Tego Wójtowicz nie chce zdradzić. Nieoficjalnie mówi się o setce. Bo w takiej akcji na każdą eksmitowaną osobę powinno przypadać dwóch mundurowych. A w kazimierskim zakonie przebywa ok. 60 mieszkańców. - Jedno jest pewne. Takiej eksmisji jeszcze nie mieliśmy - dodaje Wójtowicz. - Spodziewamy się tłumu gapiów, dziennikarzy.
Wczoraj byliśmy pod kazimierskim klasztorem. Jedyną oznaką, że ktoś znajduje się w środku, był dym unoszący się z jednego z kominów. Kobiety dają o sobie znać dopiero, gdy ktoś zbliży się do ogrodzenia. W oknach widać wtedy poruszające się firanki i pojedyncze sylwetki w habitach. Denerwują się obecnością obcych osób.
Nawet nie próbowaliśmy wejść do środka. Ale i tak co chwilę ktoś usiłował nas wystraszyć stukając głośno w okna. Wreszcie jedno z nich uchyliło się i usłyszeliśmy głośny kobiecy głos: Wynoś się, psie!
Jeżeli komornik będzie chciał wejść do klasztoru od frontu, najpierw będzie miał do sforsowania bramy, od wewnątrz podparte sporymi kołkami. Potem do pokonania zostaną jeszcze drzwi wejściowe do budynku. Oczywiście, jeżeli byłe siostry same się nie wyjdą.
Komornicy mają nadzieję, że podczas eksmisji nie wydarzy się nic nieprzewidzianego. Zapewniają jednak, że są przygotowani na wszelkie ewentualności. - W naszej historii nie było jeszcze sprawy na taką skalę - przyznaje Iwona Karpiuk-Suchecka.